Opowieści amerykańskie - odcinek III

Odcinek III: Welcome to Hoboken

Parking dla rowerów - w oddali wieże World Trade Center (6 KB) Ameryka jest poszatkowana siecią autostrad, bo Ameryka samochodem stoi, a ściślej jeździ. Tu auto nie jest zewnętrznym objawem luksusu, a życiową koniecznością, toteż jeździ po ulicach junk wszelaki, byle się toczył.

Tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na kaprys nieposiadania samochodu, a są to bez wątpienia Nowojorczycy z Manhattanu. Głównie yuppies, młodzi profesjonaliści, bo przecież nie obrzydliwie bogaty lekarz czy freakin' lawyer :-). Zresztą i ci młodzi, ambitnie i agresywnie wspinający się po szczeblach kariery, za parę lat też sobie kupią dom w suburb i wygodne auto, ale póki co kreują się na wolne ptaki, chodzą piechotą i... jeżdżą rowerem. Tak, rower w NYC zdecydowanie należy do dobrego tonu. Nie mam tu oczywiście na myśli tych, dla których jest on narzędziem pracy, czyli kurierów i dostarczycieli pizzy czy "chińczyka".

Hoboken - miejsce narodzin Sinatry i baseballu (7 KB) Jest jednak jeszcze jedno takie miejsce, gdzie rower jest świadomą alternatywą dla auta. Niewielkie miasto przytulone do prawego brzegu rzeki Hudsona, blisko jej ujścia. Miasto, z którego widać cały Manhattan jak na dłoni, i z którego na Manhattan na żabi skok. Nazywa się Hoboken i ma swoją dumę, zbudowaną na fakcie, że tu właśnie urodziły się dwa bożyszcza Ameryki: Frank Sinatra i baseball. Swym wyglądem i charakterem przypomina Greenwich Village, dzielnicę nowojorskiej bohemy.

Stacja kolejki w Hoboken (9 KB) Mieszkać w Hoboken jest modnie, mieszkać w Hoboken jest cool, mieszkać w Hoboken jest drogo. A skoro drogo, to nie ma biedoty i są rowery. Skąd ten dziwny związek? To proste. Biedota jeździ autem, bo najczęściej pochodzi z jeszcze biedniejszych niż ona sama krajów, gdzie samochód był marzeniem, a rower jedynym osiągalnym środkiem lokomocji, toteż realizuje swój "American dream" poprzez auto.

Mieszkać w Hoboken, pracować w Nowym Jorku. I koniecznie być jak Europeans, więc dojeżdżać do pracy rowerem. No, prawie do pracy... Na parkingu przy stacji kolejki łączącej Manhattan z New Jersey rzadko spotykane zjawisko - więcej rowerów niż samochodów. Snobizm nie sięga jednak tak daleko, by zapomnieć, że to jednak Ameryka, więc rowery raczej byle jakie. Te lepsze pewnie nie doczekałyby powrotu właścicieli. Sounds familiar, doesn't it? :)

PS. Stacja kolejki mieści się w pięknym, zabytkowym budynku dawnego dworca linii kolejowej o wdzięcznej nazwie Lakawanna Rail Road.

Poprzedni odcinek | Następny odcinek | Spis treści


Copyright © 1999 by Halina Białkowska (bialkowskihp@worldnet.att.net)
Zaogonkował, zhateemelował i opracował Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    31.01.00 11:47