W maju 2000 roku odbył się III Zlot internetowych zapaleńców rowerowych z grupy pl.rec.rowery. Przybyło kilkadziesiąt osób z całego kraju, między innymi śmy my, czyli warszawskie towarzystwo wzajemnej adoracji "Alfer i przyjaciele" (ha, sam wymyśliłem tę nazwę :-)) Identyfikowaliśmy się żółtymi przywieszkami, by nawet dzikie zwierzęta na szlaku wiedziały, z kim mają do czynienia i zdążyły w porę czmychnąć przed jadącymi na oślep rozradowanymi rowerzystami.
Opis samego zlotu znajdziecie w licznych opowieściach innych zlotowiczów, a ten będzie bardzo subiektywną i streszczoną relacją. Oto, co pozostanie mi w głowie na długo:
Wspaniała pogoda - podobno w kraju lało i wiało, a u nas świeciło i mocno przygrzewało Słońce, Halina ma układy "na górze"
Mordercze podjazdy, szybkie zjazdy - to, co tygrysy lubią najbardziej.
Piwo jest fantastyczne po wysiłku, zwłaszcza z sokiem, pianką i dynamicznymi bąbelkami.
Obręcz Mavic 517 jest niezniszczalna - do momentu, kiedy na zjeździe nie przywali się nią z całej pary w kamulec - a potem przez 2 dni jeździ się na 1 hamulcu z duszą na ramieniu.
Żmija zygzakowata zadziwiająco dobrze znosi kontakt z oponą. Aha, mimo to nie złapałem "snake'a".
Pytanie: ile gum można złapać jednego dnia? Odpowiedź: więcej niż wynika to z rachunku prawdopodobieństwa, pecha i trudności terenowych (o tak, pierwszy dzień był rekordowym pod tym względem w historii tego sportu).
Nielegalne przekroczenie granicy kosztuje 800 zł, zjazdowcom przysługuje zniżka w wysokości 100%.
Co powiesz autochtonowi, który ma ci za złe że zasiedliłeś jego teren na weekend? DH!
Czy wiecie, kiedy najprzyjemniej jest porozmawiać ze znajomymi na szlaku o teorii względności, sztuce Indii lub wysokości jednych świąt nad drugimi? Na podjeździe w temperaturze 32 stopni z potem zalewającym czoło i skręcającymi się mięśniami łydek... szkoda, że zawsze musi być kiedyś szczyt tej góry, bo tak miło się gawędziło.
Copyright © 2000 by Alfer (alfer@mp.pl) | 20.06.00 20:32 |