Minus:
Ruszyliśmy zgodnie z planem o 10.00 pociągiem do Sochaczewa. Ja
oczywiście w ostatniej chwili, bo w ramach nadmiaru dezynwoltury po raz
kolejny złapałem snake'a - na szczęście niedaleko od stacji, więc jakoś
się dopchałem. W Sochaczewie odnaleźliśmy się z drugą grupą, która
podróżowała w drugim końcu składu, i dwoma wycinakami (kto to był?
niech się ujawni!), co dojechali do Sochaczewa na własnych kółkach -
(dzielni bardzo... ciekawe, ile im wyszło kilometrów do końca dnia?).
Marcin:
To Łukasz Szewczuk i ja, mnie wyszło jakieś 146-150 (bo po odjechaniu
10-15 km od domu skasowałem licznik, a po wycieczce było 136), Łukasz
przejechał przynajmniej o 20 km więcej (jeśli pojechał pod rurę - ale niech
się sam przyzna, co ja mam mówić za niego :-)).
Dzielni jak dzielni - początek sobie zafundowaliśmy babciny, prędkość
koło 12 km/h, mieliśmy duuuuuuużo czasu, ale ponieważ robiliśmy trasę
pierwszy raz, to sobie założyliśmy poprawkę na błądzenie.
Minus:
Dalej pod wodza Staszka Semczuka ruszyliśmy torami kolejki w kierunku
Wyszogrodu. Po drodze zoczyliśmy bardzo ładną drezynę (która
uwieczniliśmy na fotkach). Drezyna była ciekawa, bowiem stała w samym
środku lasu, a silniczek od komara był jeszcze ciepły. Jej właściciel
najwyraźniej ruszył na grzyby, bowiem nieduża ich torebka już na
drezynie leżała. Uszanowaliśmy wiarę w uczciwość ludzką, nie
zabierając ani grzybów, ani trąbki sygnalizacyjnej (służącej zapewne
do dawania sygnałów alarmowych na przejazdach kolejowych), ani nawet
kufajki pikowanej (dziś skarb nie do dostania) i pojechaliśmy dalej.
Aha, po drodze ktoś złapał pierwszą gumę.
Marcin: To też ja - taka mała, bo zaledwie 5-centymetrowa śrubka wbiła mi się w tylne koło... :-/
Minus:
Pierwszą, bo jeszcze było tego więcej. Zaczęło się chmurzyć, więc
ruszyliśmy już nie do samego Wyszogrodu, tylko czerwonym szlakiem w
puszczę. Trochę przy tym pobłądziliśmy (na początek ruszyliśmy tymże
szlakiem, ale w przeciwnym kierunku, z powrotem do Sochaczewa :-)), ale
w końcu wyszliśmy na prostą. W puszczy jak to w puszczy. Ślicznie,
piaszczyście i deszczowo. Zmokliśmy jak kury, a potem było już tylko
gorzej. Co człowiek przesechł ciutkę, to zaczynało padać.
Najciekawsze miało dopiero nadejść. Właśnie wjechaliśmy na niebieski
szlak, który urocza wydma piął się w gore i znowu w dół, i tak między
drzewami, taka fajną ścieżką i nagle BUM! Kłusownicy? Concorde?
Niestety nie - opona w tylnym kole Marcina.
Od czego nowoczesna technologia? Część grupy pojechała żółtym do
Roztoki, a ja z Marcinem i Kubłem czekaliśmy na wóz serwisowy. Po 45
minutach, z piskiem opon zajechała granatowa Corolla z zapasową
oponą... Prawda, jak to wszystko dobrze zorganizowane było? Nota
bene, Piotrkowi, który uratował nam wycieczkę, należy się duże piwko! Po
odpoczynku w Roztoce (tylko wydawało mi się, że mają tam dobrą
rybę...) już bez przeszkód podążyliśmy w kierunku Warszawki zielonym,
przez Laski i Wólkę dostając się na rowerową ścieżkę w kierunku "pod
Rury".
Marcin:
Po drodze gubiąc kilka osób - przed Roztoką (dobre, ale krótkie - cholera -
co to było? zapomniałem...), w Roztoce (Gosia) i w Lipkowie (gdzie odłączył
się niżej podpisany w towarzystwie... no właśnie, ten, z kim wracałem, niech
się przyzna ;-).
Minus: Tam spotkał nas zawód - knajpa opanowana była przez kibiców, których głośne wywrzaski skutecznie nas zniechęciły do kultywowania tradycji... Chyba czas zmienić knajpę, panowie szlachta, bo te mecze na pewno będą tam oglądać. Wróciliśmy do Żagla i tam aż do 11 w nocy, zaszczyceni jeszcze obecnością Arcziego (który stawiał nam wszystkim piwo... dzięki!), Wampisza i Wasylka gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy.... Czyli było super :)))
Aga: Moja wycieczka skończyła się na 108 km o godzinie coś koło północy, czyli po ponad 14 godzinach w towarzystwie pl.rec.rowerzystów. Ach, co to był za dzień... Staszek "odrowerował" mnie dzielnie do Włoch. Pomimo wczorajszego zmęczenia dzisiaj jakoś dziwnie nic nie boli :-))) Korona w szklance zrobiła swoje, he he.
Można jeszcze zerknąć na mapę trasy (310 KB).
![]() |
Copyright © 2000 by minus (minus@free.art.pl) | 20.09.00 23:53 |