Austria | Bułgaria i Rumunia | Czechy | Francja | Grecja | Hiszpania | Holandia | Islandia | Litwa | Łotwa | Macedonia | Niemcy | Norwegia | Serbia | Słowacja | Słowenia | Szwajcaria | Szwecja | Ukraina | Węgry | Wielka Brytania | Włochy
Jeśli macie jakieś doświadczenia w transportowaniu roweru pociągami w którymś z państw Europy, koniecznie uzupełnijcie poniższe informacje!
Paweł Kossecki: Raczej nie ma kłopotów ze znalezieniem pociągu przewożącego rowery. W przypadku pociągów IC/EC kosztuje to dosyć dużo - 100 ATS za dzień.
Katarzyna Pado: Jeżeli wybieracie się do Austrii, to wbrew pozorom dużo lepiej jest zabrać się autokarem niż pociągiem. Pociąg z Krakowa to EC, a w Austrii nie wolno przewozić rowerów tymi pociągami, lub też są z tym bardzo duże kłopoty. W każdym razie wsiąście do pociągu z Wiednia do Krakowa z rowerem jest niemożliwe (verboten). Natomiast w polskich autokarach, zależnie od humoru kierowcy, przewóz roweru kosztuje 30-40 PLN w jedną stronę, trzeba tylko zdjąć przednie koło.
Paweł Kossecki: Generalnie trudno powiedzieć, jak wyglądają formalne przepisy dotyczące przewozu roweru pociągiem, jednak w zasadzie nie ma z tym kłopotu, przewoziłem w tamtych krajach rower wszystkimi rodzajami pociągów - od EC Bukareszt-Budapeszt do lokalnych. Generalnie nie należy zawracać sobie głowy kupowaniem biletów na rower w kasie, tylko należy dać drobny napiwek konduktorowi - z reguły ok. 1-2 zł, chociaż we wspomnianym pociągu EC było to aż 10 zł (do podziału na 3 konduktorów). Rower przewozimy w swoim wagonie, należy tylko uważać na złodziei. Koleje w Bułgarii są piekielnie wolne, np. podróż z Tessalonik do Sofii (ok. 250 km) trwa około 12 h - prawie tyle co na rowerze.
Jan Cytawa: Kilka razy już jechałem z Hradca Kralove do Czeskich Budziejowic lub czegoś równie dalekiego z przesiadką w Pradze. Nadawałem wtedy rower (kolo) do stacji docelowej i więcej się nim nie martwiłem. Jakimś cudem znajdował się on tam gdzie trzeba następnego dnia rano, mniej więcej razem ze mną lub zaraz następnym pociągiem.
Mateusz Sztaba: Jechałem pociągiem z rowerem z Bohumina do Czeskich Budziejowic. Rower jedzie w wagonie bagażowym (w towarzystwie wielu innych) bez sakw i innych rzeczy, które można odczepić. Nadaje się go przed wyjazdem, dokładnie opisując stan roweru (numer fabryczny, rysy itp.), a odbiera się na stacji docelowej i tyle.
Roman Kieda: Generalnie rower we Francji można przewozić w każdym pociągu regionalnym. Nie jest za to pobierana żadna opłata. Najczęściej w pociągu jest wyznaczony któryś z przedsionków, gdzie są wieszaki na rowery. Tych wieszaków jest 3 lub 4. Załadunek roweru do pociągu i zawieszenie go na wieszaku należy do podróżnego. Pociągi, w których wolno przewozić rowery, są oznaczone w rozkładzie jazdy, jednak da się je przewozić (ja przewoziłem) także w tych nieoznaczonych. Przy czym lepiej wpierw zapytać kogoś z obsługi. Nie zdarzyło mi się, aby się nie zgodzili. Jeżeli chodzi o przewóz roweru na dłuższe odległości, dozwolone jest to tylko w wyznaczonych pociągach. Tych jest raczej mało i o nieciekawych porach. Przykład: Musiałem przewieźć rower z Aix En Provence do Frankfurt am Main. Z Aix wyjechałem około południa lokalnym pociągiem do Marsylii. Pociąg nieoznaczony. Zapytałem w kasie. Kasjer stwierdził, że pociąg którym chcę jechać, jest to specjalny pociąg o nowoczesnej konstrukcji (takie mini-TGV) i nie ma w nim miejsca na rowery. Potem jednak, po konsultacji z innym kolejarzem, powiedział, że jak najbardziej jest to możliwe. Z Marsylii chciałem nadać rower na bagaż bezpośrednio do Polski. Powiedziano mi jednak, że nie ma takiej możliwości. Powiedziano także, że nie ma bezpośredniego pociągu, w którym mógłbym przewieźć rower w pobliże niemieckiej granicy. Musiałem więc przebijać się regionalnymi, najpierw do Avignon, potem do Lyon. Żadnych problemów z rowerem. Z Lyon miałem nocny pociąg do Metz. Później okazało się, że był to pociąg z Marsylii. W pociągu tym był wagon bagażowy. Oprócz mnie z Lyon z rowerami jechała para Niemców. Po podstawieniu pociągu ja załadowałem swój rower przez boczne drzwi, oni zaś wołali konduktora, aby otworzył im drzwi bagażowe. Ponieważ jednak żadnego konduktora w pobliżu nie było, pomogłem im załadować rowery przez boczne drzwi. Od tej pory aż do Saarbrucken współpracowaliśmy przy załadunku i wyładunku naszych rowerów. Ponieważ przedział bagażowy był zamknięty, a nie było konduktora, który by go otworzył, Hans (za moją poradą) otworzył zamek szczypcami. Wstawiliśmy rowery do środka, Hans znów zrobił użytek ze swoich szczypiec i do rana mogliśmy się o nie nie martwić. W Metz, gdy Hans otworzył przedział bagażowy, okazało się, że nasze rowery są zastawione paczkami. Musieliśmy czekać, aż je wyładują. Potem szybko na inny peron, gdzie czekał już pociąg do Saarbrucken. Znów był to regional. Z Saarbrucken był pociąg do Frankfurt am Main, jednak nie zdążyliśmy na niego. Dojechałem późniejszym. We Frankfurcie rozłożyłem rower na czynniki pierwsze, owinąłem folią i okleiłem taśmą. Potem wrzuciłem na półkę w pociągu do Warszawy i tak dowiozłem go do Polski. Nigdzie w żadnym pociągu od Aix aż do Warszawy nie musiałem płacić za przewóz roweru. Nie wiem więc, dlaczego Paweł Kręcioch napisał, że należy wybić sobie z głowy przewożenie roweru pociągiem we Francji. Oczywiście nie wolno w TGV czy innych dalekobieżnych, ale w regionalach nie robią problemów. Podobnie zresztą w Niemczech.
Paweł "Pablo" Kręcioch: Jeśli zależy Ci na czasie (i pieniądzach), to z kolei francuskich nie skorzystasz. Przewożenie rowerów pociągami dalekobieżnymi dozwolone jest tylko po umieszczeniu ich w specjalnej (dość drogiej) torbie i tylko w niektórych, oznaczonych pociągach. W regionalnych, jak pisze Roman Kieda, nie ma problemu, tylko że nie wszędzie można dojechać pociągiem regionalnym. Na przykład na odcinku Avignon - Port Bou na granicy hiszpańskiej nie było ani jednego. Rower można wysłać na dowolny dworzec kolejowy we Francji, ale na miejsce dochodzi po trzech dniach, a cena takiej usługi jest wyższa niż oplata za bilet dla samego rowerzysty. Jeżeli Francja jest dla Ciebie tylko krajem tranzytowym, to oczywiście nie wchodzi to w grę. Dlatego też polecam przejazd autokarem. Straciwszy nadzieję na przejazd przez Francję pociągiem, poszedłem do pierwszego z brzegu biura podróży, gdzie od ręki sprzedano mi bilet na autokar do Barcelony i już po dwóch godzinach i bezproblemowym umieszczeniu w autobusie dwóch rowerów byliśmy w drodze. Za przejazd z Mulhouse (przy granicy z Niemcami) do samej Barcelony zapłaciliśmy niewiele więcej niż za bilet kolejowy tylko do granicy. Moi przyjaciele, jadący tą samą trasą miesiąc później, umieścili w autokarze 4 rowery + bagaż i też nie mieli żadnych kłopotów.
Grzegorz Janczyk: Tego lata miałem przyjemność krótko podróżować kolejami francuskimi. Zrobiłem to bardziej z ciekawości niż z rzeczywistej potrzeby, chociaż ominęliśmy przy okazji ruchliwy odcinek drogi łączącej ze sobą Francję Hiszpanie i Andorrę. Zdecydowaliśmy się podjechać odcinek ok. 20 km u podnóża Pirenejów pomiędzy stacjami Ax Les Thermes i l'Hospitalitet. Najważniejsze było czy i jak zostania zabrane rowery. W kasie zobaczyłem tylko skinienie głowy kasjera...czyli pewnie będzie dobrze. Kupiliśmy bilety (po 23 FRF za te 20 km w II klasie) i idziemy na peron. Za rowery nie było żadnej dopłaty. Po paru minutach wjechał wolno pociąg regionalny: szeroki, niski, czyściutki. Konduktor z daleka machnął nam ręką, żeby iść na koniec wagonu. Tu, jak się okazało, był specjalny przedział na rowery. Zapakowaliśmy tam wszystko. Cala podróż trwała ok. 20 minut. Wnętrze pociągu luksusowe: klimatyzacja, lotnicze fotele, przyciemniane szyby, cicha muzyczka... a to tylko pociąg regionalny.
O kłopotach z przewożeniem roweru tamtejszą koleją traktuje także fragment książki Edwarda Enfielda Starszy pan na bicyklu.
Paweł Kossecki: Duża liczba pociągów z wagonami bagażowymi - bilet ok. 400-500 DRH za 100 km. Greckie koleje są w miarę szybkie i tanie.
Paweł Kręcioch: W Hiszpanii nieco lepiej - rower można przewieźć bez dodatkowej opłaty pociągiem innym niż dalekobieżny lub ekspres - w praktyce oznacza to odległość do ok. 200 km.
Marek Feszczuk: Tak jak Paweł napisał, nie ma kłopotów z pociągami bliskiego i średniego zasięgu (odpowiednik naszych żółtków) i w nich jest przedział dla rowerzystów. Próba władowania się do pociągu dalekobieżnego zakończyła się niepowodzeniem. Dodatkowych opłat za rower, jak również za rower z sakwami, nie ma. Bilet na ludzia kosztuje ok. 500 ptas/100 km.
Paweł "Pablo" Kręcioch:
Rower bez większych problemów można zabrać tylko do pociągów podmiejskich,
tzw. Cercanias (po katalonsku Roadillas) i do pociągów regionalnych
(Regionales). Oczywiście standard takich pociągów jest nieco inny niż znany
Polakom z naszego kochanego PKP. Wagony klimatyzowane, przestronne,
przyciemniane szyby, z głośników sączy się przyjemna dla ucha muzyka.
Niestety te najładniejsze wagony (podmiejskie) nie mają wydzielonych
przedziałów, gdzie można by umieścić rowery. Takowe znajdują się wyłącznie w
nieco starszych wagonach, używanych w pociągach regionalnych, do których z
kolei ciężko jest czasem w ogóle wejść (wysoko i wąsko).
Wszystko to nie stanowi jednak w sumie żadnego problemu. Najgorsze jest to,
że nie można kupić jednego biletu na np. trzy pociągi regionalne. Za każdym
razem trzeba zapłacić oddzielnie, co oczywiście w znaczący sposób podnosi
koszt przejazdu. Dobrze chociaż, że nie trzeba płacić za rower, jest on
uważany za zwykły bagaż.
W pociągach dalekobieżnych (np. Estrella, Talgo) rower zabierzesz tylko gdy
masz wykupioną kuszetkę. Chodzi po prostu o to, że rower należy przed
wejściem do wagonu rozmontować i umieścić pod łóżkiem, na którym się będzie
potem spać. Jeśli pociąg nie posiada wagonów z miejscami do leżenia, to
raczej nie można liczyć na to, że cię zabiorą.
Warto jest mieć kartę Euro<26, obowiązuje na nią w większości pociągów 20%
zniżki. Tylko w pociągach podmiejskich, tam gdzie jest podział na strefy,
cena jest zawsze taka sama. Rozkłady jazdy, ceny i bardziej szczegółowe
informacje dostępne są na
stronie WWW kolei hiszpańskich RENFE.
Poniżej zamieściłem przykładowe ceny biletów (w pesetach). Ceny uwzględniają
zniżkę 20% - tam, gdzie obowiązuje. Różnice w cenach wynikają z tego, iż
niektóre pociągi regionalne maja status pociągów pospiesznych i bilety na
nie są nieco droższe.
Blanes - Barcelona: 475 pts
Barcelona - Figueras: 900-1025 pts
Tarragona - Saragossa: 1575 pts
Saragossa - Arcos de Jalón: 900 pts
Madryt - Arcos de Jalón: 1025-1300 pts
Toledo - Madryt: 525-675 pts
Sieć połączeń autobusowych jest w Hiszpanii dużo bardziej rozwinięta niż sieć kolejowa. Przejazd autobusem na długich dystansach jest najczęściej tańszy niż podróż pociągiem. W całej Hiszpanii funkcjonuje wiele firm przewozowych i zazwyczaj nie ma tam większych problemów z przewiezieniem roweru. Wolno zabrać do 30 kg bagażu, a co się przewozi, kierowców nie obchodzi. Zniżki obowiązują przy zakupie biletu tam i powrotem. Koszt przejazdu Barcelona - Madryt - Barcelona to ok. 6000 pts.
Marcin Hyła:
W Holandii rower przewozi się pociągiem za niewielką opłatą (parę lat
temu to było jakieś 6 guldenów, czyli około 12 PLN). Cena jest tak
skalkulowana, ze bardziej się opłaca wypożyczyć rower na stacji
docelowej (ale np. w Amsterdamie trzeba zapłacić kaucję około 200
guldenów).
Rower można przewozić bez najmniejszego problemu w każdym typowym,
"żółtym" pociągu Nederlandese Spoorwegen (NS) - czyli takich jednostkach
elektrycznych, czasami piętrowych, o standardzie naszych IC i
częstotliwości kursowana (niemal) tramwajów w centrum Warszawy - w
każdym jest miejsce, gdzie rowerzysta upchnie swój fiets.
Nie wiem, jak jest w pociągach międzynarodowych - EC, TGV itp.
Na stacjach kolejowych uwagę zwracają specjalne rampy i szyny, mocowane
przy krawędzi schodów przy ścianie, ułatwiające wtaczanie rowerów na
peron. W Holandii nie ma niskich peronów, wiec nie ma żadnych problemów
z wkładaniem roweru do pociągu czy wyciąganiem go na peron.
W pociągach wiele osób wozi ze sobą rowery składane do rozmiarów
walizeczki - są to popularne, acz fikuśne "bromptony", o rozmiarze kół
chyba 20 cali, jeśli nie mniej. Za ich przewóz nie płaci się ani
guldena, są traktowane jako podręczny bagaż.
Za nadanie roweru pociągiem do Polski w 1995 roku zapłaciłem 25 guldenów.
Drugi rower, zdemontowany na części pierwsze i spakowany w karton,
oklejony taśmą, przewiozłem pociągiem do Polski za darmo.
Michał Paśniewski: W Islandii nie ma pociągów :-), ale za to można wozić rowery w autobusach. Jest kilka firm przewozowych, które przewożą pod tym samym szyldem ( http://www.bsi.is/). Poza sezonem nie ma problemów, ale podobno może być za dużo chętnych na ilość miejsc (!). Jeśli roweru się nie rozkłada, trzeba liczyć około 600 IKR/przewóz/rower. Rower często jedzie na zewnątrz na bagażniku przed albo za autobusem (mycie na darmowej myjni może być przydatne po 100 km przez pustynie...). Bez problemu można prosić o zatrzymanie się po drodze, kierowcy często mówią po angielsku. Złożone rowery w torbach, maskujących fakt, że to jest rower, może udać się przewieźć za darmo (na przykład między lotniskiem i Reykjavikiem). Rowery można tez wysłać do przechowalni bagażu na dworcu w Reykjaviku. Moim zdaniem warto przejechać niektóre części "ring road" autobusem, po to, żeby jechać rowerem bardziej bocznymi drogami albo po to, żeby zobaczyć "interior desert". Autobusy zatrzymują się na większości stacji benzynowych po drodze i w miejscach 'turystycznych'.
Drazek: Rowery wolno przewozić tylko pociągami lokalnymi, inaczej spalinowymi. Wykupuje się wtedy bilet dla siebie i dla naszego rumaka. Nie ma specjalnych wyznaczonych miejsc, trzymasz go tam, gdzie chcesz. W pociągach elektrycznych (dalekobieżnych) roweru nie wolno przewozić, chyba że są specjalne wagony towarowe. Takiego wagonu jeszcze nie widziałem tu w jakimkolwiek składzie.
Drazek: Rowery można wozić chyba w każdym pociągu: wiozłem go w podmiejskim, w normalnym dalekobieżnym, jak i w sypialnym relacji St. Petersburg-Kaliningrad. Kupuje się po prostu specjalny bilet na bagaż, na którym pani z okienka pisze, że bagaż to "velociped". Czasem kupienie takiego biletu może trochę zająć, gdyż nikt tu nie jeździ z rowerem i w kasach po prostu nie znają taryf na taki bagaż, nawet na dużych stacjach.
Paweł Kossecki: Podobnie jak w Serbii - raczej nastawić się na autobus.
Bartosz 'Bart' Urbaniak: Można podsumować jednym słowem - bajka). Praktycznie każdy Regional Expres ma miejsca dla rowerów (ostatnia cena biletów np, z Frankfurtu n/Odrą do Berlina - 5 DM). Niestety, nie da się wejść z rowerem do pociągu dalekobieżnego ("Ordnung must sein" i koniec), ale w kasie zawsze można poprosić o taką rozpiskę połączeń, żeby możliwe było przewiezienie rowerka. Jedzie się wtedy zdecydowanie dłużej, ale dość wygodnie (i do tego nie za drogo).
Michał Wacław: W Niemczech pociągi raczej lubią rowery. W pociągach, w których można jeździć na Wochenende Ticket (czyli nie w tych najszybszych) prawie zawsze są specjalne przedziały dla rowerów, a nawet jak nie ma, to nikt nie robi problemu z powodu transportu roweru.
Andrzej Staśkiewicz:
Potwierdzę to, co powiedział przedmówca: bajka.
Bilet na rower kosztuje do 100 km 5,60 DM, a powyżej 100 km - 9,40.
We wschodnich landach do 100 km tylko 5 DM.
Można też korzystać z oferty weekendowej: 6 DM na całą dobę
dokąd tylko oczy (szyny) poniosą.
Więcej na stronie RGTK (dział Wyprawy, hasło
Wochenende Ticket).
Najcieplej wspominam składy elektryczne (podobne do naszych),
gdzie jest miejsce na rower w co drugim przedziale. I tam
widziałem specjalny wynalazek: pas bezwładnościowy (taki jak w
samochodzie), którym przypina się rower, aby nie przewrócił się na zakręcie!!!
Konduktorzy i podróżni traktują rower jak coś zupełnie normalnego.
Paweł Paroń: Trochę lepiej niż w Szwecji, chociaż nadal rower trzeba wysyłać, nie można go zabrać do pociągu. O ile w Szwecji mówią, że dowiezienie roweru trwa 4 dni, a być może 5, to w Norwegii albo dwa dni, albo 25 godzin, zdania były podzielone, tam nikt nic nie wie na pewno (podobnie jak w Szwecji). Za to zdarzyło się raz w małym miasteczku, że gdy znaleźliśmy się na stacji, a rowerów jeszcze nie było, to pan kolejarz podwiózł nas samochodem na kemping. I za urwany dzwonek oddali mi pieniądze od ręki, w okienku na stacji, poszedłem tylko do sklepu kupić nowy i pokazałem rachunek.
Paweł Kossecki: W pociągach raczej nie ma wagonów bagażowych, konduktorzy są mało układowi - należy się raczej nastawić na komunikację autobusową. Kierowcy autobusów, jeśli nie ma specjalnego tłoku, wezmą za drobnym napiwkiem rower. Należy uważać na przewożenie roweru międzynarodowymi pociągami, np. Budapeszt-Belgrad (obecnie z powodu wysadzonej linii kolejowej pociąg dojeżdża tylko do Nowego Sadu), gdyż formalności celne na dworcu w Belgradzie związane z odbiorem roweru mogą trwać 2 dni!!!
Łukasz Pisarek: Na Słowacji też mają fajne wagony: 2 toalety umieszcza się z jednej strony wagonu, a zwolnioną przestrzeń zostawia się pustą dla wózków i rowerów. Nie wiem natomiast, jak na Słowacji konduktorzy traktują rowerzystów.
Igor Łowicki: Większość pociągów ma wagony bagażowe. Koleje słowackie (ZSR) traktują przewóz roweru jak przesyłkę bagażową, co oznacza, że w kasie biletowej kupujemy bilet na przejazd, a po kwitek na rower jesteśmy kierowani do kasy bagażowej (będącej zarazem punktem przyjmowania roweru). Zaleta takiego rozwiązania polega na tym, że o ile pociąg posiada wagon bagażowy, to od momentu oddania roweru do punktu przyjęć do momentu dojazdu na stację docelową mamy święty spokój z jego pilnowaniem czy przeładunkiem przy przesiadkach. Wada jest jednak często poważniejsza niż zaleta: kasjerka sprzedaje bilet osobowy nie pamiętając o rowerze (bo to sprawa kasy bagażowej) i zdarza się, że sprzeda bilet na pociąg, który nie ma wagonu bagażowego (co zdarzyło mi się w 100% przypadków [2/2]). Wtedy mogą nam nie pozwolić na zabranie rowerów do wagonów osobowych (tak jest np. w przypadku wszystkich EC czy pociągu pośpiesznego Batory - nie bierze rowerów). Ceny: tanio jak piwo (lipiec 2000 przewóz roweru przez Słowację północ-południe kosztował 20 koron).
Paweł Kossecki: Podobnie jak w Grecji.
Arek Liszewski: Ubiegłego lata trochę jeździliśmy po Słowenii z kolegą, dwa razy zdarzyło się nam jechać pociągiem z rowerem. W obu przypadkach pociągi były w stylu naszych podmiejskich. Bilet dokupuje się ekstra w cenie 350 SIT od roweru (cena była identyczna dla odcinka 7 km - tunel i 80 km).W zasadzie nie było żadnych problemów z zapakowaniem rowerów, przewozi się je jak w Polsce na początku pierwszego bądź końcu ostatniego wagonu. Na koniec uwaga może nie związana z pociągami, ale dosyć istotna: wiele dróg głównych (wcale nie autostrad, ani dróg dla pojazdów samochodowych), szczególnie w okolicach Ljubljany, jest opatrzona znakiem zakazu wjazdu dla rowerów. Często da się znaleźć jakieś boczne drogi, jednak w kilku przypadkach zmuszeni byliśmy "iść na całość"; kierowcy byli wyrozumiali, nie trąbili.
Marcin Stachurski: Koleje szwajcarskie (SBB CFF FFS - skrót, jak zwykle w tym kraju, w trzech językach) należy zaliczyć do instytucji przychylnie nastawionych do rowerzystów. Rower przewozić można w specjalnie do tego celu przystosowanych i oznaczonych przedziałach (haki w suficie do powieszenia za przednie koło), w korytarzu lub nadać jako bagaż specjalny. Dzienny bilet dla roweru ważny w całej Szwajcarii kosztuje 15,- CHF (dla dzieci i młodzieży 6-16-letniej 10,- CHF), na krótszych odcinkach należy wykupić po prostu dodatkowy pełny (1/1) bilet 2. klasy (lub 1/2 w przypadku młodzieży). Takie same zasady obowiązują na statkach i w autobusach.
"Balc": Niemile i niefajnie. Coś takiego jak jazda ze swoim pupilkiem, z rowerem naturalnie, w jednym pociągu w ogóle odpada. Kolej szwedzka podzielona jest na dwa przedsiębiorstwa i jedno przewozi ludzi + wózki dziecięce + psy, natomiast drugie przewozi bagaże, w tym i rowery. Zostaje zatem tylko nadanie roweru. Moja nieprzyjemna sytuacja polegała na tym, że zupełnie nieświadomy chciałem pojechać z Göteborga do Malmö właśnie pociągiem. Na stacji dowiedziałem się, że nie ma mowy. Mój dramat był tym większy, że zamknąłem już bilet na prom, a i bilety ze Świnoujścia do W-wy też już były kupione. Czarna rozpacz, bo nadany rower dotarłby do Malmö następnego dnia ok. 12, a mój prom odpływał o 9. Nie wiem, jak mi się udało przekonać obsługę pociągu, żeby wzięli mnie z tym rowerem. Władowali mi rower do przedziału na wózki i psy i jakoś pojechaliśmy. Kosztowało to 150 koron szwedzkich + bilet osobowy do 26 lat - 300 koron. Prawdopodobnie cena za nadanie jest podobna, czyli ok. 150 koron. Generalnie byla to niefajna sytuacja i do dziś dziękuję wszystkim świętym, ze przekonałem tych Szwedów :))))
Robert Kolwas: Zostałem zmuszony przez przepisy (brak drogowego przejścia granicznego) do przejazdu koleją na trasie Chyrow-Krościenko. Biletów rowerowych nie ma, teoretyczny limit na bagaż "podręczny" to 25 kg, konduktorzy nie protestują. Ze względu na ślimaczą prędkość - jeżeli nie trzeba, to chyba nie warto (rowerem jest niewiele wolniej, jeżeli nie szybciej). Przy przekraczaniu granicy mogą być problemy z polską załogą, która chętnie widziałaby jednak bilety rowerowe. I niebezpiecznie jest próbować wysiadać bez odprawy celnej.
Łukasz Pisarek: Jest prawdziwe zatrzęsienie wagonów, gdzie ich połowa przeznaczona jest dla rowerów (odpowiednie uchwyty, oznaczenia wagonu wielkimi symbolami rowerów). Chyba nic w tym dziwnego, skoro w stolicy potrafili przebudować ulicę 4-pasmową w centrum na 2-pasmową, przeznaczając jeden pas dla rowerzystów.
Igor Łowicki: 50% pociągów, jakimi jeździłem na Węgrzech, miała wagony bagażowe. Jednak nawet w przypadku małych składów konduktorzy nie robią problemu z ustawieniem rowerów w korytarzu. Ceny: tanio jak wino (dokładnej kwoty nie pamiętam, jednak są to pieniądze mniejsze niż w Polsce).
Tomek "Poli_merek" Ganicz: W lokalnych pociągach jest dobrze. Można za darmo przewozić rower w przedziale bagażowym, który występuje w ilości sztuk 1 albo 2 w każdym pociągu. Może być problem z miejscem w godzinach szczytu, ale poza tymi godzinami i w weekendy jest zwykle zupełny luz. Jeśli ktoś się bardzo boi o swój rower, to może sobie w tym przedziale stać i go pilnować, chociaż w sumie starczy usiąść w najbliższym przedziale dla ludzi i obserwować wyjście. W pociągach bardziej dalekobieżnych (typu EuroCity lub Thames Link) jest już znacznie gorzej. Za przewóz roweru trzeba płacić i nie wszystkie pociągi maja wystarczająco duże bagażówki. Ale jak już się zapłaci i jest miejsce, to rower jest bezpieczny, bo się dostaje numerek (jak w szatni), bez którego bagażowy nie wyda roweru, chyba że po jego trupie ;-) Niestety, ceny biletów kolejowych w Anglii są straszne. Przejazd EuroCity z Londynu do Manchesteru to koszt ok. 70 funtów, a z Londynu do Brighton (to jest niecałe 100 km) bilet kosztuje obecnie 14 funtów. "Kontynentalne" legitymacje studenckie nie są honorowane przez większość linii kolejowych.
michal.pasniewski@ota.fr.socgen.com: W Szkocji w pociągach lokalnych można bez problemu wozić za darmo rower (w zależności od typu pociągu: do 6 rowerów). Trzeba tylko wcześniej zarezerwować miejsce (rezerwacja jest gratis). Widzieliśmy raz osobę, która wsiadła już w drodze i nie miała problemów bez rezerwacji. Rowery wiesza się na specjalnych hakach. Wieszaki są w tym samym wagonie, w którym się jedzie.
Paweł Kossecki: Duża ilość pociągów Inter Regio, w których można przewozić rowery. Bilet ok. 10000 ITL za 500 km, 5000 ITL za 250 km. Z przewozem roweru pociągami dalekobieżnymi różnie bywa.
Grzegorz Janczyk:
Tym razem sporo przemieszczaliśmy się pociągami i promami. Najmniejszych
problemów nie ma z przewożem roweru w pociągach Regio i InterRegio. W
nowych składach w lokomotywie jest specjalny przedział na rowery - niestety
wejście jest bardzo wysoko nad peronem (ok 50-70 cm wyżej niż wejście do
wagonu). W starych składach rower mozna umiescic w przedzale pocztowym (o
ile jest) lub po prostu na korytarzu (taki sam jak w polskich pociągach
podmiejskich). Można stanać w dowolnym przedziale, jednak ze wzgledów
praktycznych lepiej zająć ostatnie wejście - nikt nie łazi i nie przeciska
sie koło rowerów.
Przy odrobinie wprawy rowery można zapakować nie zdejmując bagażu. Zawalają
co prawda całe przejście, ale załadunek i wyładunek jest błyskawiczny.
Pewnym utrudnieniem dla rowerzystów może być zakaz przechodzenia przez tory
na stacjach - wszędzie sa przejścia podziemne - niestety przeważnie bez
ruchomych schodów czy wind. Strażnicy jednak reagują jedynie na pieszych
łamiacych zakaz. Rowerem z bagażami można bez obaw przejść. Należy również
pilnie uwazać na zapowiedzi dworcowe, gdyż pociągi nie zawsze wjeżdżają na
zaplanowany tor, a przejście na własciwy w ostatniej chwili może być bardzo
kłopotliwe - szczególnie, jeżeli przejście pomiędzy peronami zastawi inny
pociąg. Pociagi EX, ICE, ECE nie zabiorą rowerów wyglądajacych inaczej niż
walizka. Raz podjęliśmy bezskuteczną próbę podroży takim pociągiem. Bilet
na rower kosztuje 5000 ITL za trasę do 250 km i 10000 ITL do 500 km. Te same
stawki obowiazują na promach. Problemów z załadunkiem na prom nie ma
najmniejszych. Na pokład wjeżdza sie razem z TIRami i samochodami
osobowymi. Płynęliśmy jednak jedynie najtańszymi i nie wiem, jak jest z dużo
droższymi - szybkimi (JetFerry), które nie zabierają samochodów.
Opracowanie copyright © by Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) 1999-2001 | 17.12.01 22:51 |