Dzisiejszy odcinek dedykuję tym, w których dłuższe teksty wywołują zniechęcenie i objawy senności. Będzie ultranowocześnie - dużo obrazków, mało pisania. :)
Podobno w Nowym Jorku można spotkać wszystko i wszystkich, więc i złodzieje rowerów są. Prawda, że zaraz robi się bardziej swojsko?
Pozostawiony na ulicy niezabezpieczony rower jest dla złodzieja tak wspaniałym prezentem, jak zgubiony portfel, toteż różne poradniki pełne są zaleceń typu, że im więcej wydasz na dobre zapięcie, tym lepiej.
Odnoszę wrażenie, ze w Nowym Jorku mało kto zastanawia się, czy lepszy będzie Kryptonite Evolution 2000 Standard czy ATB, czy też może wystarczy tańszy Kryptoflex Cable o przekroju 10 mm. Wszyscy zdają się dobrze wiedzieć, że nawet najlepszy u-lock może jedynie spowolnić akcję złodzieja, a każdy, nawet najgrubszy "kabel" też da się przeciąć odpowiednimi nożycami. Dlatego tu się kupuje w hardware store gruby łańcuch, jakby żywcem ze sklepu GS-u wzięty i solidną kłódkę. Gruby łańcuch znaczy ciężki łańcuch, prawda, ale zawsze zyskuje się coś kosztem czegoś. Jedni wożą ten łańcuch przewieszony przez szyję, inni owijają go wokół ramy, oklejając ją wcześniej taśmą izolacyjna. Hmm, swoją drogą ciekawe, że jeszcze nie widziałam nigdy rowerzysty chroniącego swoja szyje taką taśmą :).
Chcąc pozostać wierną obietnicy złożonej na początku, przechodzę do przykładów.
Na początek przedstawiam Wam mojego zdecydowanego faworyta (zdjęcie z prawej). Wzorcowy
przykład właściwego zabezpieczenia roweru. Lepszy może być jeszcze
tylko jeden sposób - w ogóle nie zostawiać roweru bez opieki.
Przyjrzyjcie się proszę zdjęciu. Widać wyraźnie rzetelne podejście do
zagadnienia:
Na kolejnym zdjęciu widzimy przykład klasycznego nowojorskiego
zapięcia w swej czystej, niczym nie skażonej formie.
Właściciel wyraźnie traktuje rower jako środek transportu, nie
przedmiot uwielbienia, ale nie omieszkał ochronić ramę przed
zniszczeniem. Nie widać przezorności w zabezpieczeniu łatwo
zdejmowalnych części roweru. Moja punktacja: 3.
Kolejny przykład. Ktoś dał wiarę dobrym radom, zainwestował w
u-locka, nawet dwa, żeby i siodełko zabezpieczyć. Cóż z tego, skoro
ketajka została, a przednie koło jest wyraźnym wyzwaniem? Za dobre
chęci daję +3.
A tu widać jak na dłoni, że wiara w magiczne zaklęcia
nie na wiele się zda. Smętnie zwisający łańcuch mówi sam za siebie.
Cóż z tego, że siodełko się ostało, skoro na takim rowerze daleko się
nie zajedzie. Zaledwie 1 punkt.
W Nowym Jorku o miejsce dla przypięcia roweru równie trudno jak o
miejsce do parkowania. O ile jednak nie da się wykorzystać jednego
miejsca dla dwóch aut, o tyle rowery mogą zgodnie dzielić jeden
słupek, prawda? Zwróćcie proszę uwagę na śrubkowo-kolekcjonerskie
inklinacje właściciela pierwszego roweru. Oto nowe zastosowanie
zużytego łańcucha - bardzo efektowne, ale czy aby na pewno spełniające
pokładane w nim nadzieje? Czyżby ktoś sądził, ze złodzieje nie maja
bladego pojęcia jak się łańcuch rozkuwa?. Hmm, poza tym trochę lepsze
nożyce też wystarczą. Daję +2, za pomysłowość, ale już nie 3, za brak
wyobraźni.
Oto inny, tani a skuteczny sposób zapewnienia sobie możliwości
jechania po powrocie w pozycji siedzącej. Ba, ktoś pomyślał może i o
tym, że w Nowym Jorku deszcz też czasem się zdarza. Przyznacie, że
zarówno łańcuch, jak i kłódka, są imponujące, czyż nie?
W mojej punktacji 3.
A tu chcę Wam pokazać, że każde miejsce do "parkowania" jest dobre.
Kto by tam się przejmował, że oprawa taka jakby... robocza? Na coś
jeszcze chcę Wam zwrócić uwagę. Pamiętam, że kiedyś na łamach
pl.rec.rowery ktoś pytał o rowery Huffy.
W Nowym Jorku są one dość popularne jako tanie city-bikes.
Nawet rachitycznych drzewek się nie oszczędza. Wyraźnie za mało jest w
Nowym Jorku znaków drogowych i latarń ulicznych. Zawsze miałam
wrażenie, że miasto jest niedoświetlone :) Nawet te lepiej
prosperujące chińskie restauracji nie rezygnują z deliveries,
różnica jedynie w ilości środków transportu. Prawda, że ładnie się
taka chińska rodzinka prezentuje (zdjęcie z prawej)?
I konkurencja. W drugim odcinku pisałam, że dostawcy
pizzy wożą swoje "termiczne" torby na tylnych bagażnikach. Celowo
przemilczałam fakt, że ci z lepiej prosperujących pizzerii mają
specjalnie przystosowane rowery dostawcze. Mniejsze przednie koło
umożliwia zamocowanie metalowej skrzynki, działającej jak termos. Można
snuć domysły, w jakim kierunku pójdą ulepszenia, gdy właściciel jeszcze
bardziej się dorobi, ale o jedno jestem dziwnie spokojna - z całą
pewnością nie przestawi się na transport samochodowy. Przy okazji
warto zwrócić uwagę na układ kierownica-siodełko, sprzyjający
kręgosłupowi rowerzysty. Pewnie to rezultat jakiegoś bezprecedensowego
procesu o odszkodowanie za szkodliwe warunki pracy.
I na koniec jedno zdjęcie spoza Manhattanu, acz ściśle z nim związane.
Na przeciwległym brzegu rzeki Hudsona, już w New Jersey, jest przystań
promu, z którego co dzień korzystają tłumy zmotoryzowanych, a także
liczni rowerzyści. Większość tych ostatnich przeprawia się razem z
rowerami, nieliczni zostawiają je przypięte do stojaków na brzegu
rzeki. New Jersey jest z całą pewnością bezpieczniejsze niż City, ale
ostrożności nigdy za wiele. Nierozwiązaną zagadką pozostaje dla mnie
wciąż to kółko "górala" przytulone do szosówki.
I tak sobie myślę, że ja mimo wszystko bałabym się spuścić z oka swoją
Lawinkę, nawet przy zastosowaniu pełnego kamuflażu. Ten zresztą nie
wchodzi w grę, bo gdybym chciała ją jakąś taśmą okleić, pewnie by
mi rogami oczy wykłuła. Jak przychodzi do spraw prezencji, kobiety
tracą wszelki zdrowy rozsądek.
Poprzedni odcinek| Następny odcinek | Spis treści
![]() |
Copyright © 2000 by Halina Białkowska
(bialkowskihp@worldnet.att.net) Zaogonkował, zhateemelował i opracował Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) |
1.02.00 13:01 |