Opowiem Wam, jak się rowerowy krajobraz nowojorski wieczorem przedstawia. Jakże on inny od weekendowego czy nawet dziennego. Nie widać "wyczynowców", kultowo odzianych bajkerów, czyli wszystkich tych wspaniałych mężczyzn (i kobiet as well) na swych wspaniałych maszynach. Zniknęli też - nadający ton ulicy w ciągu dnia - kurierzy z Big Apple.
Pojawia się natomiast inny gatunek dwukółkowców.
Najbardziej widoczni, bo najliczniejsi o tej porze, są dostawcy pizzy i
Chinese food. Ci pierwsi wożą swoje "termiczne" torby na bagażnikach
z tyłu, Chińczycy preferują koszyk przed kierownicą.
Poza tym całkiem sporo wieczornych "spacerowiczów", którzy nie tyle dla
zdrowia (prędzej można je stracić niż zyskać wśród spalin), co na zakupy
jadą rowerem. Świadczą o tym reklamówki przewieszone przez kierownice.
Widać też wyraźnie, że sporo ludzi dojeżdża do pracy (a właściwie to o tej porze wraca) rowerem. I to właściwie każdej pracy. Całkiem niedawno zobaczyłam pomykającego ulicą faceta w... smokingu, z kontrabasem w futerale na plecach. I w kasku. Cóż za widok! Do dziś nie mogę odżałować, ze nie miałam aparatu przy sobie.
Jako że Nowy Jork tętni życiem przez 24 godziny na dobę, oczywiście dla różnych ludzi różne są pory, w których pracują. Toteż i wieczorem widzi się co kawałek przytulony do słupa latarni rowerek, czekający cierpliwie na swojego właściciela, niczym stary wierny pies, który położył pysk na łapach i patrzy smutnym wzrokiem na przechodniów.
A najbardziej zadziwiające dla nas, przywykłych już do bycia na ulicy
uciskaną mniejszością, jest to, że nawet w wieczornych godzinach szczytu, gdy
trwa ostra walka o pierwszeństwo pomiędzy kierowcami (taksówek zwłaszcza),
rowerzyści nadal mają status świętych krów, nawet gdy nie są agresywnymi
kurierami. Hmm, gdyby tak u nas...
You may say I'm a dreamer,
But I am not the only one...
P.S. Dziś mija kolejna, dziewiętnasta już rocznica śmierci Johna Lennona. Tak, tak, gdyby żył, miałby 59 lat. Wokół mozaiki Imagine jak zwykle zgromadziły się tłumy fanów, a pod bramą Dakota Building - miejscem, gdzie cztery strzały Chapmana dosięgły Johna - zatrzymał się w zadumie samotny rower.
Poprzedni odcinek | Następny odcinek | Spis treści
![]() |
Copyright © 1999 by Halina Białkowska
(bialkowskihp@worldnet.att.net) Zaogonkował, zhateemelował i opracował Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) |
31.01.00 11:47 |