Siedząc w domu w te ponure jesienne dni, postanowiłem ogrzać się przynajmniej wspomnieniami z wspaniałych letnich rowerowych wycieczek, niemalże po całej Polsce...
Na początku września wybraliśmy się wspólnie (tzn. Ula, Alek i ja) na Hanysy VII. Nazwa powinna ulec zmianie i powinna brzmieć co najmniej Warszawa plus reszta kraju ;), gdyż - co się chyba niestety stało standardem - Hanysy są na Hanysach mniejszością, a Warszawiaków - co nie jest powodem do żalu - przybyło tylu, jakby to były Kabaty. Poprzedniego dnia nasza trójka jeździł w okolicach Ojcowa, więc mieliśmy spore obawy, czy wytrzymamy kondycyjnie trudy kolejnego dnia.
Początek trasy u podnóża znanego i jakże pięknego zamku w Ogrodzieńcu. Z żalem
pozostawiliśmy zamczysko za swoimi plecami i pojechaliśmy w przeciwną stronę.
Wycieczka przebiegała dość standardowo, choć w bardzo niestandardowym
składzie, o czym później... Pierwsi z grupy w szaleńczym pędzie gubili trasę,
by stać się po chwili ostatnimi. Schemat był stale spełniony (nie bez mojego
udziału :)), wobec czego - ku zadowoleniu części - ogólne tempo było
spokojne. Zdołaliśmy ujechać może pięć kilometrów, gdy jednego z uczestników
(Michaua) złośliwy patyk pozbawił tylnej przerzutki i mocno zdecentrował
koło... Zebrane konsylium orzekło: "Jedyna rada to ustawić łańcuch na środkowy
tryb..." Odważny śmiałek po kilkuset metrach zdemontował również tylny
hamulec, który skutecznie utrudniał jazdę. Dalszą drogę przebył korzystając
tylko z przedniego hamulca, czym wywołał mój niekłamany podziw, szczególnie na
zjazdach.
Wrześniowy dzień rozpieszczał nas serwując wspaniałą pogodę. Temperatura w sam
raz, bez specjalnego wiatru, z cieplutko grzejącym słoneczkiem na bezchmurnym
niebie. Nic tylko jeździć, jeździć... i odpoczywać oczywiście :). I tak
właśnie wykorzystywaliśmy ten dzień. Dotarliśmy do uroczej polany pomiędzy
skałami, która dla nas była miejscem odpoczynku a dla innych miejscem
wspinaczkowych treningów. Na polance zalegli z radością wszyscy, i ci co się o
chwilę odpoczynku głośno upominali, jak i ci, co mieli trochę inny plan. A kto
tam był? Co najbardziej uderza w składzie grupy, to wyrównane proporcje płci
(pięknej i pięknej inaczej). Była tam sławna Halina oraz nieznana
(przynajmniej mi do dnia tego) Mama Michaua i Ula. Wokoło nich po powrocie
rozgorzała na liście dyskusja o kobietach na rowerach, po której niejednemu
"bikerowi" pewnie wstyd było :)).
Ruszyliśmy dalej, aby napotkać przeszkodę. Kto ją tam pozostawił trudno
zgadnąć, ale stała się próbą (nie pierwszą i nie ostatnią) dla Tomka (Fulla
2G). Efektowny skok ponad dziurą o wymiarach 1x0.8x1.5 metra okazał się być
trywiałem. Przeskoczyłby pewnie trzy takie dziury, ale gorzej z lądowaniem. Na
przeszkodzie stanęło mu małe drzewko - oj biedne ono było! W przeciwieństwie
do drzewka :), bohater wyszedł z zajścia bez jakichkolwiek złamań, a za
świadectwo niech posłuży zdjęcie radosnego (wciąż) Tomka po skoku.
Dalsza droga przebiegała bez takich niespodzianek (chyba ku rozpaczy co poniektórych), co nie oznacza, że była nudna. Góry w okolicach nie imponują wysokością, ale szalone zjazdy pośród drzew były naprawdę wspaniałe. Cóż mogę przekazać poza swoimi zachwytami? Zdjęć żadnych nie ma, bo kto by tam o tym pamiętał, pędząc ścieżką w dół pomiędzy drzewami? Dodam tylko, że wszyscy uczestnicy podziwiali kunszt, z jakim zjeżdżała Mama Michaua, która praktycznie nie dotykała hamulców...
Dotarliśmy wreszcie do Motelu "Ostaniec" w Podlesicach, gdzie akurat odbywała się impreza plenerowa. Po krótkich pertraktacjach rozgościliśmy się na pięknie przystrzyżonej trawce i rozpoczęliśmy degustacje zacnych napojów, jak i kiełbasek/kurczaków/i-co-kto-znalazł.
Niespodziewanie dla nas wszystkich, zostaliśmy napadnięci przez media, dokładniej przez Radio Katowice, które prowadziło transmisję z tejże plenerowej imprezy i zgraje kolorowych i wesołych rowerzystów uznało za niezłą atrakcję. Rozpoczęło się poszukiwanie reprezentanta naszej grupy przed mikrofonem, ale chętnych do perorowania przed mikrofonem specjalnie nie było, choć kandydatur było kilka: Zbooy - dlaczego tłumaczyć chyba nie trzeba; STAR - z racji wcześniejszego wywiadu w radiu; i nasza wspaniała gwiazda telewizyjna (chyba mnie za to zabije :)) - Alek. Nie muszę tłumaczyć, że ostatni kandydat wygrał bezapelacyjnie i po telewizji ruszył na podbój radia.
Co by nie mówić o sprawności, z jaką Alek opowiadał o korzyściach płynących z jazdy rowerem, reportera najbardziej zainteresowała (i co tu się dziwić) obecność naszych niewiast. Zostały przepytane ze wszystkiego, począwszy od samopoczucia, poprzez recytacje własnych wierszyków, a skończywszy na pytaniach z kategorii "poniżej pasa" :). [Można wysłuchać całego reportażu (MP3 - 672 KB)].
Zostawiwszy imprezę za swoimi plecami, ruszyliśmy w dalszą drogę
(przejechaliśmy dopiero połowę). Na podjeździe na Górę Zborów spotkała mnie
brzydka niespodzianka w postaci zerwanego łańcucha. Po naprawie na dole
czekała na nas zniecierpliwiona grupa, której części zaczęło się spieszyć. W
ramach pośpiechu zgubiliśmy drogę, a potem i uczestników :)).
Po szczęśliwym odnalezieniu się dotarliśmy pod wapienny ostaniec, nazywany
Okiennikiem. Skąd ta nazwa? Myślę, że zdjęcie to wyjaśni... Po zejściu na dół
(swoją drogą łażenie po skałach w SPD nie należy do najprzyjemniejszych - czy
Time'y i w tym punkcie też są lepsze? ;)) okazało się, że części tak się
spieszyło do domu, że już pojechała. Kończyliśmy więc wycieczkę w trochę
mniejszym gronie niż rozpoczynaliśmy, ale nadal z takimi samymi, dobrymi
humorami. O zmierzchu dotarliśmy z powrotem pod zamek w Ogrodzieńcu, którego
ruiny majaczyły już przez długi czas na horyzoncie.
Cóż mogę dodać do tej krótkiej relacji? Bardzo dużo zapomniałem i pewnie coś ważnego pominąłem, wspominając za to o rzeczach nieistotnych, ale na tym polega subiektywny opis i mam nadzieję, że tym co byli, przypomni te cudne, ciepłe dni, a dla tych, co nie byli, będzie drobną wskazówką gdzie (i z kim :)) warto się wybrać, jak tylko zimowe chłody ustąpią....
PS. Zdjęcia na wycieczce robił także Full 2G!
![]() |
Tekst i zdjęcia copyright © 1999 by Piotr Sawka (piotr.sawka@natned.com.pl) Opracowanie Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) 1999 | 13.12.99 22:58 |