Wyjazd w Góry Świętokrzyskie

Sobota

W miniony weekend, jak co tydzień, Piotrek i ja wyruszyliśmy w Polskę. Tym razem celem był wypad w Góry Świętokrzyskie. Szczęśliwym trafem, kilku grupowiczów te właśnie góry obrało sobie jako miejsce spotkania i wspólnej jazdy. Miejscem zbiórki były Kielce, nasza trasa wiodła jednak przez schronisko młodzieżowe w Świętej Katarzynie, gdzie pozostawiliśmy samochód.

Zbiórka pod dworcem w Kielcach (9 KB)

Do Kielc dotarliśmy szybkim skokiem asfaltami o 10:30. Tam grupa powoli zbierała się na dworcu PKP. W końcu ruszyliśmy ulicami Kielc ku czerwonemu szlakowi. Przy pierwszym podjeździe (góra Karczówka) nasza dziesiątka podzieliła się na "ekstremistów" i "turystów". Szlak poprowadził nas na kolejne góry - Brusznię (309 m), Patrol (388 m - "trochę" ominiętą przez grupę "turystyczną").

Pod przydrożnym krzyżem (12 KB) Jazda przez las (11 KB) Niebezpieczny odcinek ścieżki :-) (11 KB) W okolicach Telegrafu (11 KB)

Czerwony szlak opuściliśmy na korzyść niebieskiego, gdzie przeszliśmy dogłębną kurację przeciwreumatyczną, nurzając się w wybujałych pokrzywach. Sympatyczna ścieżka zaprowadziła nas do skoczni narciarskiej i wyciągu orczykowego. Po nieco szaleńczym zjeździe pomiędzy słupkami wyciągu, mogliśmy odpocząć popijając napoje w małym barku.

Koło skoczni i wyciągu (6 KB) Punkt żywieniowy (11 KB)

Po odpoczynku, najpierw czarnym szlakiem, a potem ponownie niebieskim, dotarliśmy na górę Telegraf, gdzie straciliśmy jednego z uczestników wycieczki (na szczęście nie zniechęcił się i w niedzielę dzielnie z nami pedałował :-)) Tam już w dziewięć osób ruszyliśmy do zjazdu. Razem z Piotrkiem wybraliśmy wersję "pro", reszta pojechała inną drogą. Znaleźliśmy się dzięki wszechobecnej telefonii komórkowej i podążyliśmy drogami i opłotkami ku czerwonemu szlakowi, prowadzącemu przez Pasmo Masłowskie, które powitało naszą ósemkę (kolejny uczestnik ruszył do Kielc, tym razem na spotkanie z żoną) podjazdem na 472-metrową górę Klonówkę.

Na szosie (6 KB) Forsowanie przeszkody wodnej (10 KB)

Grzbietem dotarliśmy do groźnie wyglądających skał, zwanych Diabelskim Kamieniem, gdzie my dwaj pozostaliśmy odpocząć i podziwiać piękno okolicy, a reszta grupy ruszyła dalej. Zjazd z tego pasma był dla naszej dwójki chyba najostrzejszym wydarzeniem tego dnia. Pierwszy raz w życiu (i mam nadzieję, że ostatni) jechałem jakieś 1,5-2 m tylko na przednim kole i to zablokowanym! Człowiek dużo może zrobić, aby ratować życie :-).

Po przejechaniu szosy i przebyciu płytkiej rzeczki wspięliśmy się na górę Radostową, gdzie zaatakowały nas roje much padlinożerców, które potraktowały nas chyba jako deser po pysznościach, których aromat przyprawiał nas o mdłości. W końcu dotarliśmy do pól, gdzie wiatr uratował nas od tych paskudnych owadów. Od noclegu dzieliło nas już tylko kilka kilometrów przyjemnego zjazdu asfaltem. Po powrocie zadbaliśmy o łańcuszki naszych maszyn, umyliśmy się, zjedliśmy pyszne kiełbaski i poszliśmy spać.

Niedziela

Dzień rozpoczął się mozolnym wjazdem Starym Gościńcem na Łysicę - najwyższe wzniesienie Łysogór (611 m).

Na szczycie Łysicy (6 KB) Przeszkody na drodze (10 KB)

Grzbietem ruszyliśmy w kierunku Łysej Góry po męczących kamieniach i korzeniach, czasem nawet po pniach. W końcu szlak sprowadził nas w dół do asfaltu.

Zjazd dróżką (11 KB) Zejście po kamolach (10 KB)

Po kilku kilometrach szybkiej jazdy Piotrek złapał gumę. Reszta grupy popędziła dalej, ku Świętemu Krzyżowi, a my, po załataniu gumy, szybko dotarliśmy do uroczej ścieżki biegnącej skrajem lasu (szlak im. Edmunda Massalskiego) aż do asfaltowego podjazdu na Święty Krzyż. Przed wjazdem napotkaliśmy na niedobitki "peletonu", który z czasem rwał się coraz bardziej :-)

Pit stop (6 KB)

Asfaltowy wjazd pozwolił nam nieco odsapnąć przed wyzwaniem, jakim był kamienisty zjazd do Nowej Słupi. Na szczycie napotkaliśmy na Ogólnopolską Pielgrzymkę na Jasną Górę. Okazało się, że jej członkowie stali się mimowolnymi widzami naszego "minidownhillu", wspinając się w pocie czoła ku klasztorowi. Niestety, trudno było uwiecznić ten zjazd na kliszy fotograficznej - jedyne zdjęcie zrobiłem na samym dole, gdzie można się było spokojnie zatrzymać.

Końcówka zjazdu ze Świętego Krzyża (9 KB)

W Nowej Słupi, witani megafonami kolejnych grup pielgrzymów :-), znaleźliśmy barek, w którym podawano przepysznego mintaja z frytkami. Po obiadku, szosami przez Mirocice, Jeziorko i Wolę Szczygiełkową dotarliśmy do pięknej (choć zamkniętej) ścieżki leśnej. Jadąc przez brzozowo-jodłowy las, przecinany strumykami i wąwozami, mogliśmy nasłuchiwać tętniącego leśnego życia, niemniej jednak cały czas trzeba było uważnie patrzeć pod koła (patrz zdjęcie).

Ratunku! (8 KB)

Resztę uczestników wycieczki spotkaliśmy dopiero pod schroniskiem w Świętej Katarzynie. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni, ruszyliśmy w drogę do Warszawy.
Aleksander Lipowski (1 KB)


Tekst+zdjęcia copyright © 1999 by Aleksander Lipowski (aleksander.lipowski@mclane.pl)
Opracowanie i obróbka fotografii: Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) 1999
    21.02.01 22:25