Składanie kół

Po co składać samemu? | Przygotowanie | Trochę teorii | No to pleciemy | Centrujemy

Po co składać samemu?

Trrrach, łup... leżymy. Nieporadnie zbieramy się i z niepokojem badamy stan naszych kończyn. "Ta..., chyba wszystko w porządku - a swoją drogą, jak to mogło się stać, że go nie zobaczyłem. Cholera... musiał być ukryty pod liśćmi. A rower? No tak, tu już gorzej: przednia obręcz pogięta w ósemkę, pewnie do wymiany" -  Co? Dopiero za tydzień? - słyszymy odpowiedź znajomego mechanika - a nie dało by się wcześniej?

Ta wydumana, choć prawdopodobna, historia może zdarzyć się każdemu z nas. Nie chcąc pozbawiać się przyjemności jeżdżenia, warto w takich i innych sytuacjach posiadać umiejętność samodzielnego zaplecenia koła. Nie jest to specjalnie trudne, choć przyda się pewne zacięcie do dłubania, cierpliwość i znajomość paru podstawowych elementów. Gorzej z centrowaniem. Niestety, dobre "dziewicze" centrowanie składanego koła wymaga niemałej wprawy. Niektórzy nawet sądzą, że jest to umiejętność z pogranicza magii ;-). Nie zniechęcajmy się jednak z góry; nawet jeżeli pierwsze efekty będą mizerne, następnym razem może być już tylko lepiej. Niezły przepis na samo wyplatanie koła znajdziecie na Trójmiejskiej Stronie Rowerowej. Poniżej przedstawiam moją prywatną, znacznie poszerzoną, wersję.

Przygotowanie

Kluczyk do nypli (1,5 KB) Z narzędzi potrzebujemy jedynie płaski śrubokręt i kluczyk do nypli. Najlepszy jest taki, który łapie nypel z wszystkich czterech stron - rodzaj cylindra z motylkiem i przecięciem na szprychę, który nakładamy od góry i zaciskamy na nyplu (patrz rysunek).

Sprawdzamy stan nypli i szprych. Nyple (najlepiej mosiężne) powinny być w dobrym stanie: z dobrym gwintem i nie zniszczonymi krawędziami. Jeżeli szprychy wykonane są ze zwykłej stali wymień je na "nierdzewki" - są o wiele trwalsze i mocniejsze. Czy warto stosować szprychy cieniowane, czyli takie, które są nieco cieńsze na odcinku środkowym? Sądząc po wynikach ożywionej dyskusji, która miała miejsce na grupie, chyba nie. Szprychy powinny mieć jednakową długość - bardzo nam to ułatwi późniejsze centrowanie. Oczywiście nie dotyczy to tylnego koła, gdzie szprychy po stronie trybów są - ze zrozumiałych względów - krótsze. Niektórzy (choć nie ja) i w tym przypadku stosują szprychy jednakowej długości, wkręcając z prawej strony koła dłuższe nyple. Jeżeli szprychy są używane, przeczyśćmy i delikatnie nasmarujmy ich końcówki (smarem lub oliwką) - łatwiej nam będzie wtedy wyczuć siłę, z jaką należy przykręcać nyple. Są tacy, co wolą nie smarować, bo sądzą, że ułatwia to później ich samoistne odkręcanie się. Ja tam smaruję...

Zakładam, że zaplatamy na 3 krzyże (liczba skrzyżowań szprych między sobą). Jest to zdecydowanie najczęściej stosowany zaplot na świecie. Za wzór bierzemy inne koło, prawidłowo zaplecione (widziałem już niejedno koło fabrycznie źle zaplecione), stawiamy przed sobą, włączamy muzykę, otwieramy piwo (rada Zbycha), zakasujemy rękawy i bierzemy się do roboty.

Najpierw jednak przypatrzmy się bardzo dokładnie wzorcowemu kołu. Odnajdziemy kilka prawidłowości, które wcale nie są oczywiste i łatwo mogą umknąć naszej uwadze:

Trochę teorii

A teraz wyjaśnię obiecane wyżej powody, dla których szprychy zewnętrzne powinny być skierowane przeciwnie do kierunku obrotu koła. Celowo użyłem słowa "powinny", a nie "są", bowiem nawet w nowych rowerach różnie z tym bywa. Będzie tu trochę teorii, więc jeśli nie chcesz wiedzieć dlaczego, a tylko jak, możesz spokojnie przeskoczyć ten rozdzialik. Wymieńmy zatem dwie, najważniejsze przyczyny takiego wyboru kierunku: lepiej rozkładają się siły naprężające szprychy, zwłaszcza w tylnym kole oraz szprychy "bezpieczniej" pękają. Na początek dwa spostrzeżenia. Położenie główki szprychy wewnętrznej przy piaście jest, z natury rzeczy, mniej korzystne od tej zewnętrznej. Szprycha w tym miejscu "pracuje" samą główką, w przeciwieństwie do zewnętrznej, która częściowo opiera się o krawędź piasty ("owija się" wokół niej) i w związku z tym mniej jest narażona na pęknięcie. W tylnym kole (napędowym) rozróżniamy dwa rodzaje szprych: ciągnące i popychające (zwane także atakującymi). Ciągnąca to ta, za pośrednictwem której piasta "ciągnie" koło; to ona podlega, w przeciwieństwie do szprych popychających, większym siłom rozciągającym. A zatem:

Na koniec tych teoretycznych rozważań - kilka komentarzy. Otóż, pierwotny tekst polecał, hmm... trudno się przyznać do błędu: odwrotne ustawienie szprych wewnętrznych i zewnętrznych w stosunku do kierunku jazdy :-). Oparty był o moje własne przemyślenia i... obserwacje. Tak, zaplot wielu kół, niekiedy w bardzo rasowych i drogich rowerach, nie trzyma się bowiem reguł sztuki i zgodny jest z moją pierwotną wersją. Coś w tym musi być, skoro renomowane firmy pozwalają sobie na takie "błędy", a nawet widać go na zamieszczonym zdjęciu, zeskanowanym z książki Milsona. Przypuszczam, co zresztą potwierdziła rozmowa z kilkoma fachowcami, że wybór kierunku szprych atakujących jest rzeczą drugorzędną, chociaż zawsze warto wiedzieć, co przewiduje "kanon".

No to pleciemy

W zasadzie nie ma wielkiego znaczenia w jakiej kolejności zakładamy szprychy. Podany poniżej sposób nie jest najszybszy, ale w miarę skuteczny i "logiczny", przez co zmniejsza możliwość popełnienia pomyłki. Na szczęście szprycha jest "cierpliwa" i - gdy zachodzi taka potrzeba - można ją wyginać do woli, bez obaw, że wpłynie to na jej trwałość.

Zaczynamy od prawej strony koła (w stosunku do kierunku jazdy), od przełożenia pierwszej szprychy wewnętrznej znajdującej się najbliżej wentylka (przypatrz się dobrze wzorcowemu kołu). Przypominam, że szprychy wewnętrzne wkładamy przez otwór w piaście od zewnątrz. Blokujemy ją nyplem wkręcając kilka obrotów. Ta pierwsza szprycha jest bardzo ważna i upewnijmy się wielokrotnie, że nie nastąpiła pomyłka. Zwłaszcza nie pomylmy "lewej" i "prawej" dziurki w obręczy! Wkładamy kolejne szprychy wewnętrze w co drugą dziurkę w piaście i co czwartą w obręczy. Blokujemy nyplami. Teraz można by założyć szprychy zewnętrzne i "skończyć" z tą stroną, ale wtedy trudniej by nam było (uruchom wyobraźnię) przewlec te wewnętrzne z drugiej strony.

Przewracamy koło i tak obracamy samą piastą (przytrzymując obręcz), aby dopiero co założone szprychy, mniej więcej pokryły się z odpowiednimi szprychami wzorca. Podobnie jak poprzednio, znów zaczynając od otoczenia wentylka, zakładamy wszystkie szprychy wewnętrzne. Następnie robimy to samo ze szprychami zewnętrznymi (te wkłada się łatwo od środka) pamiętając, że dwa pierwsze krzyże szprycha bierze "nad", trzeci - "pod". W razie potrzeby kręcimy piastą i porównujemy nasze "dzieło" ze wzorcem. Ponownie przewracamy koło i już teraz łatwo zakładamy wszystkie szprychy zewnętrzne z tej strony.

Uff... Sprawdzamy uważnie, czy nie ma pomyłki. Czy wszystkie przeploty w krzyżach są prawidłowe? Bierzemy do ręki śrubokręt i wkręcamy kolejno wszystkie nyple. Robimy to stopniowo, równomiernie, wykonując po kilka obrotów śrubokrętem i przenosząc się do następnego nypla. Doprowadzamy koło do stanu, w którym szprychy są już lekko napięte, ale jeszcze nie naprężone albo... kończy się gwint w nyplach. Na razie działaliśmy podobnie dla koła tylnego i przedniego. Przechodzimy do kolejnej fazy: centrowania koła.

Centrujemy

Najlepiej byłby mieć specjalny przyrząd do centrowania, niestety jest on dość drogi. Jeżeli nie składasz kilku kół rocznie, to zgodnie z przysłowiem o kupowaniu browaru dla wypicia kufla piwa, nie warto go kupować. Natomiast zachęcam - przy pomocy starego widelca i systemu obejm i śrubek - do samodzielnego wykonania imitacji takiego ustrojstwa. W skrajnym przypadku pozostają hamulce, choć fachowcy nawet nie chcą o tym słyszeć (niestety mają rację). Wkładamy więc koło w to coś czym dysponujemy i zaczynamy żmudne zajęcie.

Na razie nie przejmujemy się biciami koła. Kluczem do nypli dokręcamy powolutku kolejne nyple: najwyżej po 2 obroty na każdy i przechodzimy do następnego. W tylnym kole (są różne szkoły) możemy już teraz bardziej dokręcać nyple od strony zębatek. Robimy tak aż do osiągnięcia przez szprychy pewnego, wciąz jeszcze niezbyt dużego, napięcia.

Zmieniamy taktykę. Szukamy miejsc, w których obręcz wybula, tzn. występuje duże bicie promieniowe. Zaznaczamy pisakiem zakres tego bicia (na ogół ok. 8-10 szprych) i dokręcamy wolniutko - początkowo po całym, potem po pół obrotu - poszczególne nyple. Przy bardziej napiętym kole można też nieco poluzować (w stosunku 1:2) grupy szprych ułożonych +90 i -90 stopni w odniesieniu do zaznaczonego obszaru. Jak zwykle robimy to systematycznie i powoli: najwyżej jeden obrót nypla i przejście do następnego. Cały czas kontrolujemy, czy bicie już znikło. Wymazujemy zrobione przed chwilą znaczki. Teraz robimy to samo dla wybrzuszeń bocznych, czyli bicia bocznego: znów zaznaczamy zakres, powolutku likwidujemy bicie, mażemy ślady pisaka. Zasada korygowania bicia bocznego jest prosta: odkręcamy nyple po stronie, gdzie wybrzusza, i dokręcamy o tyleż samo po drugiej stronie. W razie potrzeby znowu wracamy do korekcji bicia po promieniu, itd. Gdyby niektóre szprychy były wyraźnie luźniejsze od pozostałych dokręćmy je indywidualnie do stanu naprężenia nieco mniejszego od szprych sąsiednich. Gdy koło zaczyna być już w miarę proste, ale szprychy wciąż są jeszcze niedostatecznie napięte, podkręcamy po kolei wszystkie nyple po obwodzie. Jeżeli mamy do czynienia z tylnym kołem warto już teraz mocniej podciągnąc wszystkie szprychy od strony zębatek, tak by obręcz znalazła się dokładnie w środku między ramionami przyrządu lub widelca. Pamiętajmy bowiem, że w zależności od liczby zębatek i typu obręczy (są takie z niesymetrycznie rozmieszczonymi otworami), naciąg koła tylnego jest mniej lub bardziej, ale zawsze niesymetryczny: szprychy są bardziej naprężone i pionowe po stronie zębatek. No, chyba że założymy słynną piastę Rohloffa z wbudowanymi przekładniami :-).

Im bardziej zbliżamy się do końca tym coraz mniejsze mają być ruchy nypla: po pół obrotu na nypel, a w końcowej fazie nawet ćwierć. Pod koniec dobrze jest wstępnie "porozprężać" szprychy, tzn. przyciągnąć do siebie szprychy krzyżujące się, potem ponaciskać kciukiem zakrzywienia szprych (szczególnie zewnętrznych) wychodzących z piast, a na koniec mocno ściągnąć do siebie z obu stron szprychy "równoległe". Trudno jest arbitralnie ustalić, jak bardzo powinny być napięte szprychy. Tu najbardziej liczy się wprawa; zależy to również od rodzaju jazdy, do jakiej koło jest przeznaczone. Szprychy nie dociągnięte (najczęstszy błąd) nadmiernie pracują, zużywają się i po pewnym czasie pękają i to często seriami. To samo dzieje się ze szprychami za bardzo naciągniętymi. Ogólnie można jednak powiedzieć, że naciąg powinien być mocny. Najlepiej porównać go z innym dobrze zaplecionym kołem, niestety, fabryczne koła najczęściej grzeszą zbyt słabym naciągiem.

W końcowej fazie dokonujemy ostatecznych poprawek, rozprężamy szprychy i jeszcze raz, w razie potrzeby, korygujemy centryczność. Podkreślam konieczność końcowego rozprężenia szprych, czyli uwolnienia napięć wynikłych z niedoskonałego ułożenia się szprych przy wyjściu z piasty, na krzyżach i przy wejściu nypla w otwór obręczy. Na koniec obcinamy i wyrównujemy pilnikiem wystające ponad obręcz końcówki szprych.

Po kilku dniach jazdy, gdy wszystko się jako tako ułoży, trzeba niestety jeszcze raz poprawić centrowanie. Na domiar złego, niektóre nyple "lubią się" początkowo odkręcać, szczególnie w "góralach", gdzie koło ustawicznie poddawane jest zmiennym obciążeniom.


Copyright © 1998-1999 by Andrzej Oziębło (ypoziebl@cyf-kr.edu.pl)
Zhateemelował i zamieścił Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
Obrazek z książki Freda Milsona Rower: regulacja - naprawa - konserwacja
    16.09.99 14:09