Wyścig Paryż-Roubaix

Johan Museeuw i Andriej Czmil na bruku - 1997 (25 KB) Przed stu laty Roubaix było spokojnym miasteczkiem. Tysiące robotników chodziło do fabryk sześć dni w tygodniu. Niedziela była dniem odpoczynku. Zaczynali od porannej mszy, potem szli na piwo albo... jeździli na rowerze.

Przed stu laty kolarstwo stawało się najpopularniejszym sportem we Francji. Tysiące dróg opanowali cykliści. W 1891 roku powstał wyścig Paris-Brest-Paris, rok później Bordeaux-Paris. W Roubaix powstał wtedy tor kolarski. Dokładnie przed stu laty dwaj przemysłowcy Maurice Perez i Theodore Vienne wygrali konkurs dziennika "Velo" na zorganizowanie wyścigu konkurencyjnego dla Bordeaux-Paris. Postanowili przeprowadzić zawody na trasie łączącej ich rodzinne miasto Roubaix ze stolicą.

19 kwietnia 1896 roku był pierwszym dniem świąt wielkanocnych. Stu żądnych przygód i pieniędzy kolarzy stanęło na starcie pierwszego w historii wyścigu Paris-Roubaix. Zwycięzcy obiecano 1000 franków premii, co stanowiło wartość siedmiu pensji miesięcznych górnika. Do mety w Roubaix dojechała połowa startujących. Wśród tych, którzy odpadli, był Henri Desgrange, późniejszy twórca najsłynniejszego wyścigu świata - Tour de France.

Kolarze wyruszyli do Roubaix o godzinie 5.20 ze skraju lasku bulońskiego. Zwycięzca, Josef Fischer, Niemiec na stale mieszkający we Francji, dojechał na metę o 14.40. Uciekł z peletonu w pobliżu Doullens i mimo że po drodze musiał kilka razy schodzić z roweru, by omijać stada krów, na welodrom w Roubaix przyjechał samotnie. Przy aplauzie publiczności finiszował przez sześć okrążeń. Fischer przez kilka lat został jeszcze we Francji. Był taksówkarzem. Tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej powrócił do Niemiec.

Greg Lemond po wyścigu w 1992 roku - fot. Klaas-Jan van der Weij (13 KB) W historii tego wyścigu zmieniają się kibice stojący na polach, zwycięzcy, marki rowerów, niezmienna pozostaje trasa z odcinkiem z brukowej kostki. - Ten wyścig to symbol kolarstwa - mówi jego dyrektor Jean-Marie Leblanc (jest również dyrektorem Tour de France).

W tym roku [1996] kolarze będą jeździć po bruku przez 50 km i 200 m. Wydzielonych zostanie 22 takich odcinków. Taka kostka to unikat. Część drogi do Roubaix w 1968 roku pokryta została bowiem asfaltem. Niedawno bruki północy decyzją ministra środowiska uznano za zabytek narodowy. Najtrudniejszy obecnie odcinek, Arenberg, leży na terenie lasów państwowych i oddzielony jest dwoma szlabanami, przez cały rok zamkniętymi na kłódki. Za ich otworzenie organizatorzy płacą 6000 franków (ok. tysiąca dolarów). Arenberg "odkrył" wielki kolarz lat pięćdziesiątych Jean Stabliński, który pod prawdziwym nazwiskiem Stablewski, w barwach Polonii francuskiej, był zwycięzcą etapu Wyścigu Pokoju.

Kolarze, którzy przetrwają "piekło północy", na mecie nie potrafią utrzymać kubka z herbatą. - Gdy schodzisz z roweru, czujesz, że boli cię tyłek, że ręce odmawiają posłuszeństwa, że nie jesteś sobą - wspomina najstarszy triumfator klasyku Gilbert Duclos-Lasalle. Francuski kolarz Laurent Jalabert, zapytany, dlaczego nie startuje w Paris-Roubaix, odpowiedział: - Po co na początku sezonu mam sobie zepsuć cały rok. Ten wyścig by mnie zniszczył.

Skrócona kompilacja dwóch tekstów z Gazety Wyborczej: Trzęsące się piekło Olgierda Kwiatkowskiego (13-14 marca 1996, s. 23) i Dziadek zwycięzca Ludwika Lewina (23 kwietnia 1993, s. 24). Fotografie pochodzą z albumu World Press Photo 1992 oraz ze stron Sportsline.


Tekst copyright © 1993, 1996 by Gazeta Wyborcza
Foto copyright © by Klaas-Jan van der Weij; 1997 by AFP
Wynalazł i opracował Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    26.11.99 16:42