Rok 2017

Od 2018 roku 7 listopada został ogłoszony świętem narodowym dla upamiętnienia rozbicia puczu Rycha Połówy. Dokładnie przed rokiem z flagi Ruchu zniknął wizerunek Martensa i pozostały tylko skrzyżowane kije baseballowe na granatowym tle. Flaga narodowa została uzupełniona o trzy pionowe paski od strony drzewca. Pewien problem stanowił fakt, że paski były białe, podobnie jak górna część flagi, ale rozwiązano tę sprawę z pomocą połyskującego lakieru, dzięki czemu tylko przy bardzo słabym świetle paski nikły na tle górnej części flagi.

Plotki głosiły, że spisek Rycha Połówy został rozbity przy wydatnej pomocy rządu niemieckiego, zaniepokojonego narodowo-radykalnymi hasłami grupy Połówy. Silne związki tego odłamu z Emerytami Wszechsłowiańskimi niepokoiły zarówno Berlin, jak i Jerozolimę, której, pomimo energicznych dementi pałacu namiestnikowskiego, przypisywano udział w rozpracowaniu grupy Połówy poprzez niesławny ShinBet. Prasa niemiecka i izraelska niemal co dzień cytowały Piłkę Nożną, podstawowy organ Rycha, nawołującą do ostatecznego rozprawienia się z mafią niemiecko-żydowską w Bundeslidze. Rycho Połówa pogrążył się ostatecznie, gdy w artykule redakcyjnym Piłki Nożnej niepodpisany radykał nawoływał do zakazu importu BMW ze względu na dumę narodową. W tydzień później, właśnie 7 listopada, siedziba Rycha Połówy na Łazienkowskiej została otoczona przez kilkanaście siedemset pięćdziesiątek, z których wyskoczył uzbrojony w tradycyjne kije baseballowe elitarny oddział w mundurach z trzema paskami i po krótkiej walce z obstawą Połówy dostarczył jego głowę w słoiku po dżemie truskawkowym do pałacu namiestnikowskiego, gdzie na wiadomości nerwowo oczekiwał desygnowany na prezydenta Łysy.

Piłkę Nożną zamknięto następnego dnia i pod zarzutem współpracy z Holandią aresztowano lidera Emerytów Tycieja Giermacha, zidentyfikowanego przez Shin Bet autora propozycji zakazu importu BMW. W szkołach zlikwidowano zajęcia z piłki nożnej, a stołówki szkolne zaczęły wydawać anaboliki zamiast deseru. Łysy rzucił hasło "Boiska na Siłownie" i nawet podjęto próbę ustawienia znacznej liczby urządzeń na stadionie przy Łazienkowskiej, ale z braku chętnych do ćwiczeń na wolnym powietrzu zrezygnowano z dalszego wdrażania pomysłu. Nowe podręczniki do historii pokazywały zdjęcie Onyszkiewicza we fraku i cylindrze jadącego swoją damką z podpisem "Burżuj, pedał i transwestyta w drodze na rałt (sic!) w synagodze". W tle stał facet w skórzanej kurtce z ćwiekami.

Oprócz ustanowienia Święta w pierwszą rocznicę rozbicia Rycha Połówy, Łysy w towarzystwie ambasadora Niemiec uroczyście otworzył na Żeraniu fabrykę złośliwie nazywaną VolksBMW. Aspiracje rzesz szeregowych członków Ruchu nie dawały się zaspokoić maszynami importowanymi z Niemiec ze względu na chroniczny brak dewiz, toteż Łysy, po konsultacjach z ekonomistami z Partii Radykalno-Bezrolnej "TwojaOchrona" przekonał Niemcy, że dla zapewnienia sobie spokoju na wschodniej granicy powinni przymknąć oko na markę i podjąć się montażu silników od 126 w budach przypominających M3 z oryginalnym znakiem firmowym BMW. Samochody te rozprowadzano na przydziały wśród weteranów Ruchu, których nie stać było na zakup oryginalnego produktu. Ponadto Łysy miał chroniczny problem z kradzieżami, bowiem pierwotne hasło rewolucji, które zmiotło stary porządek Balcerowicza - "Wszystkie BeEmy są nasze" - zostało na początku poparte dekretem znoszącym penalizację za kradzież wozu tej marki, ale gdy wszystkie BMW należały już do członków Ruchu kradzieże zaczęły rozsadzać partię od wewnątrz. Dekret anulowano, a nawet zastąpiono bezwzględną dyrektywą partyjną zakazującą kradzieży właśnie BMW, ale lokalne trybunały partyjne często przymykały oko, gdy stawał przed nimi funfel z bloku, i argumentowały, że poszkodowany wcale nie jest członkiem partii, albo przystąpił do niej niedawno, z materialnych pobudek, i w związku z tym zastosowanie ma stary dekret. Trybunały miały również trudności w sytuacji, gdy chronione immunitetem BMW weszły w kolizję z innym wozem tej marki. Obserwując szybki ubytek najbardziej zasłużonych aktywistów partii i towarzyszące im ubożenie parku samochodowego, Łysy nawet próbował znieść immunitet stosujący się do wszystkich BeEm, ale został zakrzyczany, że ulega prohibicjonistycznej propagandzie Cyklistów i nie ryzykował dalszego konfliktu z kadrami.

Za te i inne problemy Łysy rutynowo oskarżał Międzynarodówkę Cyklistów i jej ekspozyturę w Polsce. Ostatnio mówił też o spisku Cyklistów z obalonymi elementami ekskrementalnymi Rycha Połówy. Obietnicom, że zrobi porządek z cyklistami, towarzyszyły video-clipy z pamiętnego Pochodu Prawa i Porządku. To był chyba najpiękniejszy dzień w historii Partii. Specjalnie poszerzoną Marszałkowską (wycięto wszystkie drzewa) przejechało sto dwadzieścia BeEm, każda z trzystuwatowym Umpah Umpah, każda ciągnąca za sobą zgrzytający rozpaczliwie rower, a potem milicja rewolucyjna przegnała kilkuset obwiesiów w rowerowych gatkach do obozu pracy w Bydgoszczy. Pedały! Pedały! Pedały! Precz z Holandią! Cykliści do Izraela! - wrzeszczał rozentuzjazmowany tłum. Po 7 listopada 2017 telewizja obrobiła film tak, żeby nie było widać stojącego na trybunie Rycha Połówy w świetnej komitywie z Łysym. Skórzana kurtka z ćwiekami została przykryta jedynie słuszną bluzą z trzema paskami, a twarz Rycha przykryto twarzą Bolusia Rozjeba, gwiazdy telewizyjnej i wznoszącej się szybko figury partyjnej.

Po zamknięciu Piłki Nożnej zrezygnowano z wydawania jakiegokolwiek dziennika partyjnego, bo większość członków Partii i tak miała trudności z czytaniem, sojusznicy z TwojejOchrony trochę sylabizowali, ale - z natury konserwatywni - protestowali przeciw wkładkom, jeśli dziwka na wysokich obcasach akurat brała w anal twierdząc, że to nienaturalne i że ich baba nigdy by na takich szpilach nie ustała jakby jo brał od tyłu, a od tyłu i tak nie bierze, bo mo za wielkie dupsko. Inne pisma zamknięto, bo cenzura też miała trudności z czytaniem. Pozostały tylko wydawnictwa obrazkowe.

W każdym razie oficjalna walka z Cyklistami rozpoczęła się natychmiast po przejęciu władzy. Trójki społeczne (milicjant rewolucyjny i żołnierz pod komendą członka Partii) przeczesywały balkony i piwnice w poszukiwaniu rowerów. Znalezione egzemplarze rekwirowano i odprowadzano na skład, a właścicieli odsyłano do obozu w Bydgoszczy. Zebrane rowery próbowano sprzedać hurtem do Holandii, ale tamtejsza rządząca Partia Cyklistów ogłosiła sankcje gospodarcze i w związku z tym, przy wrzasku propagandy, rowery wysłano jako pomoc dla Bratniej Partii w ChRL, z tym że poza jednym transportem, który przepadł po drodze w Rosji, nic nie wyjechało. Potem telewizja w programie ekologicznym 'Zielony Parowóz' pomstowała na stosy rowerów zalegające na składowiskach śmieci i zatruwające środowisko. 'Zielony Parowóz' wziął się z rewolucyjnego pomysłu oszczędności energii przez zastąpienie elektrowozów parowozami opalanymi drewnem rąbanym po drodze przez pasażerów.

Z telewizją też były ustawiczne problemy - oczywiście za sprawą Cyklistów. Wprawdzie po rewolucji lutowej, gdy połączone siły dresów i skinheadów obaliły stary porządek, KRRiT natychmiast poparła rewolucyjne przemiany i zgłosiła akces do nowej rzeczywistości, ale znani prezenterzy i dziennikarze szybko przelicytowali pokazując się ustawicznie w towarzystwie gwiazd DiskoPolo i promując Rezerwę na przebój Opola 2015 po to, by przepadła z kretesem na konkursie Eurowizji. Dzban się przepełnił, gdy podczas tokszołu cierpiąca już na sklerozę Szaza zamiast ustalonej z prowadzącym miłości do Emerytów Wszechsłowiańskich wyznała, że najbardziej tęskni do majteczek w kropeczki, których nigdzie nie ma sklepach z bielizną, a te majteczki najlepsze na hemoroidy.

Faceci z telewizji jak zwykle nic nie zrozumieli i jak zawsze trzymając się kurczowo kamery, gotowi na wszystko, pogrążyli się jeszcze bardziej. DiskoPolo działało tylko na TwojąOchronę i było ledwie tolerowane przez liderów głównych sił rewolucji, Rezerwa została wprawdzie ustanowiona hymnem Wojska, a na krótko nawet państwowym, po tym jak Rycho Połówa genialnym posunięciem w przeddzień obalenia Balcerowicza (luty 2015) przeciągnął na stronę rewolucji masy żołnierskie. Obiecał trzy odejścia do rezerwy w każdym poborze i pół litra na łeb (po dwie dla kadry) przy każdym odejściu, a na dodatek obiecał ustanowić właśnie 'Rezerwę' hymnem państwowym. Pytania o sposób przeprowadzenia trzykrotnego przeniesienia do rezerwy każdego dziadka załatwił błyskawicznym dostarczeniem obiecanych półlitrówek do garnizonów, po czym wojsko uznało, że jednak to się da zrobić, zaś geniusz Rycha Połówy porównać można tylko z Ajnsztajnem. Wykorzystał przy tym sprytnie związki TwojejOchrony z byłymi wojskowymi, którym pozwolił wierzyć, że w nowym hymnie chodzi o Rezerwę Generalską. W ten sposób spacyfikował sztab generalny, a następnie dał im na osłodę wyłączność na koncesje gorzelnicze (dyrektorem gorzelni mógł zostać wyłącznie generał), co go nic nie kosztowało, bo i tak kontrolował GUC. Przeciągnął też na stronę rewolucji niemal całą policję, obiecując wszystkim służbę w drogówce, znosząc bloczki mandatowe i legalizując rekwizycje pojazdu w sytuacji, gdy zatrzymany nie miał na (chłe chłe) mandat. Wszystkie te posunięcia przypisał sobie potem Łysy, ale obaj zgodnie uważali, że reklama wojska grozi osiemnastym brumera i ekscytacja telewizji Rezerwą doprowadziła ich do szału. Potem jeszcze jakiś kretyn zaczął promować Dzień Ochroniarza. Wytłumaczono mu grzecznie, że z ochroniarzami oczywiście przyjaźnimy się i popieramy, ale czasami mają oni repetycje przedrewolucyjnej świadomości i na kreowanie Związku Zawodowego Pracowników Opalonych i ich święta - właśnie Dnia Ochroniarza - jest jeszcze za wcześnie. W rezultacie telewizję rozpirzono, a wszystkie główne programy, za sprawą Rycha Połówy, przejęli sprawozdawcy sportowi, głównie piłkarscy. Nie obeszło się bez wpadek, gdy kolejny kretyn pokazał migawki z Tour de France. Sprawę zatuszowano, ale potem odkopano ją jako zasadniczy dowód na powiązania Rycha z Cyklistami, co oczywiście potwierdził ów kretyński dziennikarz podczas pokazowego procesu. Połamali go potem Mavikiem.

Rycho miał dodatkowe kłopoty, bo współpracujące z jego gwardią grupy szalikowców walczyły ze sobą nawzajem. Musiał też dopuścić ich do komentowania meczów; niezapomniany był widok, jak sprawozdawcy przychodzili do studia ze sztachetami i łańcuchami, z których zresztą robili użytek, ku uciesze telewidzów. Po rozprawie z Rychem sprawozdawcy telewizyjni uroczyście składali samokrytyki, przyznając się do błędów i dowodząc wyższości kulturystyki nad piłką nożną tłumaczyli się otępieniem, wywołanym przerwą w łykaniu anabolików, do czego, istotnie, sprowokowała ich krecia propaganda Cyklistów. Niewiele im to pomogło, bo sam Łysy oglądał ligę włoską przez satelitę i wszyscy wyżsi członkowie Partii, którzy mieli dostęp do telewizji satelitarnej, robili to samo. Było to tajemnicą poliszynela, więc telewizją gardzili wszyscy partyjni i bezpartyjni, i nikt się nie zmartwił, gdy pewnego dnia sprawozdawcy zniknęli.

Trafili - jak się okazało - do obozu w Bydgoszczy (miał już filie po całym kraju), gdzie szybko objęli pozycję funkcyjnych. Półtora miliona cyklistów kręciło dynamami po dwanaście godzin na dwie zmiany generując energię elektryczną - jedyny produkt eksportowy. Karmiono ich nędznie, a na noc przytwierdzano klikami do ściany. Codziennie telewizja pokazywała uroczyste zwolnienia reedukowanych cyklistów - oklaskiwani przez funkcyjnych i klawiszów z uśmiechem i piskiem opon odjeżdżali w VolksBMW, ale nikt w kraju nie widział żadnego cyklisty zwolnionego z obozu, ani VolksBMW startującego z piskiem opon. Natomiast szeregowi członkowie partii coraz częściej z rozrzewnieniem wspominali stare czasy, gdy na ulicy można było spotkać cyklistę, dobrze się zabawić i jeszcze zarobić. Złośliwe pomówienia głosiły, że nawet ukraina jest szybsza niż VolksBMW, co - biorąc pod uwagę czas napraw na kilometr drogi - mogło nawet być prawdą. Ponadto na ukrainie było mniej mokro. VolksBMW - w teorii dla szpanu, naprawdę z oszczędności - nie miało dachu, a papierowa buda i tak rozwalała się po pierwszym użyciu, więc w deszcz prócz tego, że lało na głowę, to jeszcze nogi tonęły po kostki w wodzie. Nostalgiczna produkcja filmowa, przypominająca bohaterskie rekwizycje na ścieżkach rowerowych, wcale nie pomagała władzom. Wprawdzie cykliści byli przedstawiani odpowiednio obrzydliwie, ale nie dawało się zatuszować pewnych realiów, jak np. tych, że samochód, którym uciekali bojownicy, to nie był VolksBMW. Jeśli było to prawdziwe BMW, ludzie gadali, że przed rewolucją każdego było stać na prawdziwe, jeśli pokazano inny samochód - weterani gadali, że każdy złom lepszy od VolksBMW. Za to gdy w jakimś serialu pokazano, jak bohaterska rekwizycja kończy się ucieczką w VolksBMW, cały kraj zatrząsł się od śmiechu i politycznych kawałów, tak że serial szybko zszedł z anteny.

Z innych osiągnięć kultury - zreformowany pogram III PR powrócił do ponoć doskonałej audycji z legendarnych czasów przedbalcerowiczowskich - Codziennie pornos w wydaniu dźwiękowym. Jeśli chodzi o naukę, to zanotowano niesłychany rozkwit medycyny alternatywnej - głównie w leczeniu wątroby naturalnymi wyciągami z ziemniaków.

Tymczasem w Bydgoszczy cykliści robili prąd.


Copyright © 2000 by Stanisław Semczuk (Stanislaw_Semczuk@adso.com.pl)
Zamieścił Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    3.02.00 11:17