Opowieści amerykańskie - odcinek XIV

Odcinek XIV: Strawberry Fields forever

8 grudnia 1980 roku o 22:50 przed wejściem do Dakota Building w Nowym Jorku, Mark Chapman zastrzelił wysiadającego z samochodu Johna Lennona.

Piętnaście minut później Lennon zmarł w szpitalu. Ameryka zamarła. Godzinę, dwie, później oniemiała budząca się ze snu Europa.

Kilka dni później, 14 grudnia, o 14:00 w Central Park zebrało się 400 tysięcy ludzi, aby dziesięcioma minutami ciszy uczcić pamięć Johna.

Strawberry Fields (4 KB) Pięć lat później, 9 października 1985 roku, w rocznicę jego urodzin, sąsiadującą z Dakota część Parku nazwano Strawberry Fields.

Odtąd tam, wokół ułożonej na placyku mozaiki "Imagine", corocznie 8 grudnia gromadzi się tłum, by składać kwiaty, palić świece, a przede wszystkim śpiewać i grać muzykę Lennona.

Let me take you down, 'cos I'm going to Strawberry Fields...

Jest 18:30, wreszcie mogę wyjść. Lekki mrozik, trawniki przyprószone pierwszym, nieśmiałym śnieżkiem, światła wielkiego miasta na drugim brzegu rzeki, no i perspektywa czekającego mnie wieczoru - wszystko to sprawia, że wpadam w świetny nastrój. Nawet perspektywa czekania w korku do tunelu nie jest w stanie mi go zepsuć. W końcu jakie to może mieć znaczenie, 20 minut wcześniej czy później? Celebra trwać będzie wszak do 1:00 w nocy.

Nadjeżdża autobus. Kierowca wyraźnie też w dobrym humorze :

Nowojorski rowerzysta (5 KB) "Where are you going?"

"Umm... how about New York?"

"Oh, just checking if you've made the right choice"

Boże, jak tu gorąco! Co jest, Stanów nie dotknął kryzys paliwowy?

Tunel zapchany umiarkowanie, po 15 minutach jesteśmy w Nowym Jorku. Kierowca przez mikrofon oznajmia, że zbliżamy się do dworca, dziękuje za wspólną jazdę i życzy miłego wieczoru. Hej, a gdzie "temperatura na zewnątrz wynosi..."?

W metrze tłok, ale co tam, to tylko dwa przystanki. O, już widać swiatła stacji przy 72 ulicy.

Otwierają się drzwi, wagon pustoszeje. Ludzie niosą kwiaty i świece, wyczuwa się nastrój podniecenia. Przy wyjściu ze stacji metra wielka plansza, na której ktoś odręcznie napisał: "To Strawberry Fields turn right and up the stairs".

Samochód policyjny (4 KB) Schody wychodzą na Dakota Building. Rośli policjanci bronią wejścia na dziedziniec, za to rozdają zielone jabłka.

Ktoś próbuje postawić w bramie płonący znicz. I to się nie udaje.

Ha, trudno... nothing to get hungabout... trzeba iść "gdzie muzyka, gdzie wesele".

Już z daleka widać, że nie będzie lekko. To nie to samo, co jakaś tam sobie zwyczajna, kanciasta rocznica.

Tłum wylewa się prawie na ulicę, policji pełno się krzata, wszystkie nowojorskie stacje telewizyjne sfrunęły sie jak sępy. Cóż, dwudziesta rocznica, smakowity kąsek.

...misunderstanding all you see...

Niebieski Trek (7 KB) O, są i nasi! Niebieski Trek "parkuje" obok samochodu policyjnego. To jest pomysł!

Chwilę potem przemyka niezidetyfikowany z powodu słabego światła i sporej prędkości dwukołowy obiekt z przymocowanym do bagażnika pokaźnym boomboxem.

Ogłuszające I'm a loser and I'm not what I appear to be oddala się równie szybko jak się pojawiło.

Szkoda, był to moment harmonii dla ucha. Nafaszerowanej decybelami, ale harmonii. A teraz znów dźwięki nakładają się na siebie, słychac strzępy różnych piosenek równocześnie.

...that is you can't you know tune in.

Znicze (7 KB) Warto by jakoś się przedostać w okolice mozaiki, żeby świeczkę zapalić i popatrzeć.

Fuggetaboutit, nie ma szans.

...but it's all right..., "ołtarzyków" jest więcej, jeden tuż pod tablicą "Strawberry Fields".

Ktoś przynosi kolejny bukiet, ktoś inny kładzie pomiędzy płonące świece swój osobisty list do Lennona. Obok stoi młodziutka Wietnamka. Nabożne skupienie, rece złożone do modlitwy. Nieco dalej podstarzały hippie, chwiejąc sie na nogach, przeżywa powrót do młodości.

...I think it's not too bad...

Tłumy, tłumy, tłumy, trudno się przecisnąć, a przecież trzeba się w końcu zintegrować z jedną z rozśpiewanych grup.

Grajkowie (5 KB) Trochę własnym staraniem, trochę dając się ponieść ludzkiej fali, znajduję sobie w końcu przytulny kącik. Całkiem nawet blisko "grajków", bo to oni, muzycy, stanowią serce każdej śpiewającej grupy.

Trzy gitary i perkusja, "it's all right". Bal już się na dobre rozkręcił, luz, blues. Chłopaki podają ton, wiara wita z aplauzem kolejną piosenkę. Niespójny gwar przeradza się w harmonijny śpiew. Rytmiczna, wolna recytacja.

I am...he as...you are...he as...you are...me... and we are...all together

Temperatura rośnie.

...I'm crying...I'm cryyyying...I'm crying...

Tempo też.

...Sitting on a cornflake... waiting for the van to come...

Perkusista wali w bębny, ktoś woła: "go Ringo, go!" Punkt wrzenia bliski.

...I am the eggman oh, they are the eggmen...

Coraz bliższy. Wszyscy wrzeszczą jak opętani.

....Oh. I am the walrus, GOO GOO G'JOOB!!!...

Wsród rozbawionej czwórki, stojącej obok, zaczyna krążyc papierowa torebka. Każdy chce się bawić dziś.

Rozbawione towarzystwo (6 KB) ...expert...texpert...choking...smokers....don't you... think...the joker...laughs at you?

Ktoś wyciąga paczkę czerwonych Marlboro, zapala papierosa. Cóż za intensywny zapach! Parę metrów dalej długowłosy człowiek wyraża głośno entuzjazm. Dają mu sie sztachnąć.

...elementary penguin singing Hare Krishna...

Powszechne zbratanie, joincik krąży, trafia i do mnie. "Nie, dziękuję". Ale rewanżuję się zdjeciem za dobre chęci. Ledwo zdążyłam przed totalnym szaleństwem.

...GOO GOO GOO JOOB
GOO GOO GOO JOOB GOO GOO
GOOOOOOOOOOOJOOOOOB...

Why? (6 KB) ...no one I think is in my tree, I mean it must be high or low...

Jakiś jerk protekcjonalnie zagaduje:

- To gdzie byłaś w grudniu '80?

- W Solidarności.

- ???????

- No wiesz, wolność, give peace a chance, rzeczy takie.

- Aha, rozumiem.... To znaczy gdzie byłaś tak dokładnie?

- W Polsce.

- Aaa, w Polsce. Nigdy nie byłem w Polsce. John też nie.

- Ja byłam. Yoko też.

- No tak. To skąd wyście tam, w Polsce, wiedzieli o the Beatles i Lennonie?

John lives (8 KB) - Słuchaliśmy Trójki i pocztówek dźwiękowych.

- Aaaaaaha. Miło się z tobą rozmawiało.

- Z tobą też.

Odsuwa się. Pewnie za chwilę szepnie komuś "she's corny" wskazując na mnie.

Nastrój sentymentalnieje, wolne dźwięki i pierwsze słowa solisty

Day after day, alone on a hill...

Wszyscy natychmiast podchwytują...

...the man with the foolish grin is keeping perfectly still...

Gdzieś z oddali dobiega głos fletu. Mocnieje z każdym dźwiękiem, po chwili z ciemności wyłania się filigranowa Japoneczka. Ludzie robią przejście, ktoś bierze dziewczątko pod pachy i stawia na ławce. Śpiew powoli zamiera, wszyscy słuchają. A ona gra, jak pięknie gra. Wreszcie gitara przejmuje prowadzenie, krótki duet, wspomagany deliktanym uderzeniem w tamburyn. Solista kończy:

Grajkowie (6 KB) ...and the eyes in his head see the world spinning round.

Głośne oklaski. To byla prawdziwie magiczna podróż.

I długo jeszcze trwała zabawa, a trwała by pewnie do białego rana, gdyby nie dekret burmistrza Gullianiego, nakazujacy rozejście się o 1:00 w nocy. Cóż robić, stróże porządku wykazują się żelazną konsekwencją.

Więc jeszcze tylko pożegnalne

Now is time to say good night...

Zewsząd słychać krzyki "Nie! Jeszcze nie! Grajcie dalej!"

...Good night, sleep tight...

"Nie chcemy spać, chcemy się bawić!"

...Good night, good night everybody
Everybody everywhere.
Good night.

The Day After

Następnego dnia, w sobotę, pojechałam raz jeszcze obejrzeć miejsca wczorajszych celebracji.

Cisza, spokój, przypadkowi raczej przechodnie niż zdeterminowani wielbiciele. Jakże inaczej wygląda to wszystko w promieniach zachodzącego słońca. Czy to możliwe, że kilkanaście godzin temu było tu tłoczno i głośno?

Nothing is real...

Strawberry Fields (9 KB) Mozaika (10 KB) Dakota House i wóz filmowców (8 KB)

A naprzeciw Dakota pojawił się wóz ekipy filmowej. Nowy film o Lennonie czy remake "Rosemary's Baby"?

Poprzedni odcinek | Spis treści


Copyright © 2000 by Halina Białkowska (bialkowskihp@worldnet.att.net)
Zhateemelował i opracował Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    21.02.01 22:23