Kraków miastem rowerów! - wywiad z rowerzystą

Wywiad z przygodnym rowerzystą, spotkanym wśród gapiów przypatrujących się trzem uszkodzonym pojazdom mechanicznym na skrzyżowaniu.

Olc: Ale się pogniotły.

Przygodny Rowerzysta: Dobrze im tak, kutasom spalinowym.

Zdziwiony Olc: Co ty? Przecież tu obok jest ścieżka rowerowa, co ci przeszkadzają auta na ulicy?

P.R.: Ten przewrócony polonez rano parkował na ścieżce rowerowej. Dlatego nadpsułem mu hamulce.

Olc: Teraz rozumiem. A tak w ogóle, to czemu twój rower jest taki jakiś... dziwny?

P.R.: Bo to jest rower bojowy. Sam go robiłem. Ma też specjalne zabezpieczenia przed kradzieżą. Patrz! (Wkłada rękę pod siodełko, coś tam majstruje.) - Teraz zobacz, co się stanie, jak ktoś usiądzie na siodełku. (Naciska siodełko, przez mały otwór w środku z metalicznym szczękiem wystrzeliwuje 20-centymetrowa szpila.)

Olc: Dobre... Ale ostra... Co to takiego, tak się lepi?

P.R.: Posmarowana roztworem kapsaicyny. Jak się wbije, to piecze tak, że człowiek wyje jak alarm samochodowy. Wtedy jak się usłyszy, to można przyjść i mu dokopać.

Olc: A jakbyś zapomniał wyłączyć?

P.R.: Ja nie zapomnę. Ale mój stary kiedyś chciał pojechać do sklepu i zrobił się w konia. Właściwie to nie w samego konia, tylko trochę niżej. Twardy z niego facet, aż się szpila wykrzywiła. Od tej pory nie daje mi forsy.

Olc: W każdym razie niezły pomysł.

P.R.: Jeszcze lepiej zrobiłem z dętkami. Kiedyś różne dzieciaki wykręcały mi wentylki, to nadmuchałem je gazem łzawiącym. Właściwie to raczej paraliżująco-drgawkowym. Tak przynajmniej mówił lekarz, który mnie ratował, jak kiedyś najechałem na gwoździa. Myślał, że to atak padaczki.

Olc: Niezłe! A co to takiego masz na kierownicy? Jakiś nowy rodzaj hamulców, czy co?

P.R.: Ha! To ekwipunek specjalny. Teraz jest złożony, bo farba wysycha. (Rozkłada dwa teleskopowe ramiona i jakieś boczne części. Powstają wystające do przodu rogi i stercząca na metr z boku listewka z gąbką na końcu.) Te rogi to strach na pieszych. Miały być dłuższe, ale smerfy mogły skasować. A to jest coś miłego dla samochodów. Tu mam zbiorniczek z gumy; parę razy naciskam i gąbka na końcu kijka nasącza się czerwoną farbą. Jak dobrze trafi, to akurat na szybę. Niech ktoś spróbuje wyprzedzić mnie za blisko - ta farba jest poliuretanowa, żaden rozpuszczalnik jej nie weźmie.

Olc: Czekaj! Czy to nie ty pomalowałeś mojemu szefowi hiunadaja? Miał taką krechę przez całą długość. Ale mówił, że ktoś mu to zrobił na parkingu...

P.R.: Tak, pamiętam! Dopiero co wyjechałem z chaty, i nie zdążyłem napompować farby. A tu jedzie taki kretyn, pet w gębie, radio na full i przejechał tuż koło mnie, chociaż zjechałem prawie na krawężnik. Przetarła go ta gąbka, ale bez farby. To ja zapamiętałem gościa, i akurat później dorwałem na parkingu. Chciałem mu gumy poprzebijać, ale to by było nie fair, czemu niby jednego mam tylko malować, a drugiemu przebijać? To posmarowałem go jak wszystkich.

Olc: Ale się wściekał! Wiesz co? Powiem mu to, bo facet może zwątpić w ideowość dzisiejszych bojowników. Myślał, że ktoś mu to zrobił dla jaj.

P.R.: A powiedz, mnie to nie robi. Zobacz jeszcze na to. Wygląda jak bidon, nie? Patrz: ściągam zakrętkę, wyciskam, i leci olej. To nie jest zwykły olej, tylko specjalny, o obniżonym napięciu powierzchniowym. Wnika w każdą szczelinę. Jak jakiś pacan zaparkuje na ścieżce rowerowej, to zalewam mu tym hamulce. Od jakiegoś czasu wkładam też za wycieraczkę reklamę zakładu blacharskiego - blacharz odpala mi za to dwie stówy od klienta. Raz mi się śmiać chciało, bo posmarowałem komuś hamulce - stał na środku czerwonej ścieżki - i czekam aż przyjdzie - zawsze to miło popatrzeć, jak wali w drzewo. I co się okazuje? Że to była straż miejska, i faceci łazili wzdłuż ścieżki rowerowej, żeby wlepiać mandaty za złe parkowanie. Wsiadają, przejeżdżają kawałek i na zakręcie - pierdut w samochód, któremu sami wcześniej założyli blokadę. Właściciel jak wrócił, to wezwał policję - i wyszło, że obaj strażnicy mieli ponad półtora promila. Strażnik tłumaczył, że hamulce nie działały, ale smerf nie uwierzył i chciał - jak to oni mówią - usunąć pojazd z miejsca zdarzenia. Wsiadł, cofnął kawałek i rozbił reflektor we własnym radiowozie. Nieźle, co?

Olc: Super. Wiesz co? Zapiszę, co zapamiętałem z tej rozmowy, może jakaś gazetka to puści. Jak mam ciebie przedstawić?

P.R.: Niech będzie Shimano Revolta. Revolta przez „v”. I napisz jeszcze, że na pieszych co łażą po ścieżkach hoduję żuki gnojarze. Będę robił takie kule z bibuły, a w środku śmierdzące mazidło i te żuki. A do tych rogów na kierownicy dorabiam katapultę. To będzie dla kobiet, one strasznie nie lubią żuków gnojarzy. Na facetów chciałbym robić z czymś, co gryzie. Próbuję założyć mrowisko.

Olc: Nie przesadzasz? A co, jeśli ktoś ci się zrewanżuje, np. jakiś skin albo bokser?

P.R.: Zdarza się. Czasem specjalnie, jak widzę jakiegoś groźnego dupka za kierownicą, to wołam na niego: "pierdoły jeżdzą autem, ludzie rowerami" i spadam. Wiesz, jak to świetnie wyrabie mięśnie? W życiu bym tak szybko nie jechał bez mobilizacji.

Olc: Dziękuję za rozmowę.

P.R.: Nie ma sprawy. Za parę lat w Krakowie ludzie będą się bali wyjść z domu bez roweru.

Rozmawiał: Olc @ 25.V.1996


Copyright © 1996 by Olgierd Cybulski (cybulski@pkpf.if.uj.edu.pl)
Zamieścił Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    11.10.99 13:33