Góry Świętokrzyskie - śladem jagodzianki

Mimo niesprzyjającej aury i równie mało ciekawych prognoz postanowiliśmy wyruszyć na naszą wymarzoną wyprawę rowerową. Za cel wycieczki obraliśmy trochę zapomniany, jednak bardzo piękny krajobraz Gór Świętokrzyskich.

Dzień I: Skarżysko-Kamienna - Nowa Słupia (53 km)

Trasę rozpoczęliśmy trochę mało rowerowo, gdyż o 6 rano wsiedliśmy w pociąg z Warszawy do Skarżyska-Kamiennej. Powód jednak nie wynikał z naszego lenistwa, po prostu próbowaliśmy uciec przed deszczem, który w stolicy padał nieprzerwanie.

Skarżysko-Kamienna powitała nas porannym słoneczkiem, co zapowiadało ładną, rowerową pogodę. Rozłożyliśmy naszą mapę wojskową okolic Kielc 1:50 000 (naprawdę warto taką mieć) i ruszyliśmy do Wąchocka przez Majków, Michałów, Marcinków. Trasa okazała się przyjemna i w większości bez zbyt stromych wzniesień. W Marcinkowie zjedliśmy pierwszą jagodziankę na trasie, popijając ją jogurtem - mniam, mniam.

W Wąchocku (8 KB) Wąchock - pierwszy dłuższy postój. Piękne, nieduże miasteczko, w którym (wbrew kawałom) domy nie są okrągłe. Warto zobaczyć opactwo ojców cystersów, które było jednym z pierwszych w Polsce (XII w.).

Z Wąchocka ruszyliśmy szlakiem przez Sieradowicki Park Krajobrazowy. Naszym celem był Rezerwat Wykus - nie tylko rezerwat leśny, ale również miejsce, w którym miał swój obóz "Ponury". Droga przez las, kamienista, z lekkimi podjazdami i zjazdami. Bardzo przyjemna, mimo że męcząca.

Sklep - model peerelowski (7 KB) Z Rezerwatu Wykus jedziemy do Siekierna, do którego "zjeżdżamy" (już po asfalcie) z całkiem pokaźnej górki. Tutaj znajdujemy sklepik spożywczy (stary, peerelowski model) i uzupełniamy płyny.

Z Siekierna przez Kamienną Górę docieramy do Bodzentyna. Bardzo ładne, małe miasteczko (wymieniane kiedyś jednym tchem z Krakowem i Sandomierzem) z przyjemnym ryneczkiem. Oczywiście zjadamy ze smakiem kolejną jagodziankę i ruszamy zobaczyć miasto. Dużo, ładnych, typowych, świętokrzyskich chat i ruiny zamku biskupów krakowskich z XIV w., niestety mocno zaniedbane i sprawiające wrażenie zapomnianych.

Ostatni etap (tego dnia oczywiście) naszej wyprawy wiedzie przez Dąbrowę Górną, Jeziorko, Mirocice, Baszowice do Nowej Słupii. Przed Nową Słupią czuje się już, że jesteśmy w górach. Podjazdy są naprawdę męczące, ale za to zjazdy bardzo przyjemne.

Nowa Słupia jest miejscowością typowo turystyczną. Do zobaczenia: Muzeum Hutnictwa Żelaznego, pielgrzym świętokrzyski, szlakiem można wejść na Święty Krzyż.

Dzień II: Nowa Słupia - Chęciny (75 km)

Odpoczynek na trasie (7 KB) Z Nowej Słupii przez Bartoszowiny dojeżdżamy do Huty Nowej. Podjazdy są strome i ciężkie, rozpoczęły się "prawdziwe góry". W Hucie zjadamy kolejną jagodziankę i ruszamy dalej: Huta Stara, Huta Szklana. Bardzo stromy podjazd i jesteśmy przed wejściem do Świętokrzyskiego Parku Krajobrazowego, przy krzyżach katyńskich.

Kolejne 2 km pokonujemy z rowerami przy boku, po "zaliczeniu" charakterystycznych dla Gór Świętokrzyskich gołoborzy, docieramy na Święty Krzyż. A tutaj dawne opactwo benedyktyńskie (obecnie Zakon Misjonarzy Oblatów NMP) i muzeum przyrodnicze ŚPK (ciekawie przedstawiona strona przyrodnicza gór). I fantastyczny zjazd w dół.

Następnie przez Hutę Podłysicę, Bieliny Poduchowne docieramy do Daleszyc. Miasteczko jak miasteczko, ale z przepysznymi jagodziankami. Szybko zmykamy w dalszą trasę: Kranów, południowa strona Kielc i niestety trasa 762 (okropny ciąg samochodów) aż do Chęcin.

Zmęczeni wrzucamy rowery do noclegowni i wyruszamy na piesze, nocne wędrówki po Chęcinach. Zwiedzamy okolice rynku i zmęczeni śmigamy do łóżek.

Dzień III: Chęciny - Jaskinia Raj - Góra Zelejowa

Na Górze Zelejowej (8 KB) Dzisiaj zostawiamy nasze "rumaki" i ruszamy, z perspektywy pieszych wędrówek, zobaczyć okolice Chęcin. Chęciny, mimo że nieduże miasteczko, posiadają wiele ciekawych miejsc. Wznoszące się ponad miastem ruiny zamku to tylko jedna z atrakcji. Warto zobaczyć bożnicę, klasztor sióstr bernardynek i ojców franciszkanów oraz Niemczówkę z 1570 roku, w której obecnie znajduje się wystawa geologiczna (a Góry Świętokrzyskie są bardzo interesującym obszarem geologicznym).

Dotarliśmy do Jaskini Raj, a potem szlakiem czerwonym przez Górę Zelejową, podziwiając lesisto-skalisty krajobraz, zeszliśmy do Chęcin. Taki dzień bez rowerów naprawdę dobrze nam zrobił.

Dzień IV: Chęciny - Skarżysko-Kamienna (77 km)

Ruszamy wczesnym rankiem w kierunku Oblęgorka. Trasa prowadzi bocznymi drogami przez Górę Okrąglicę, Szewce, Szczukowice, Brynicę i Bugaj.

Bilet do Muzeum Sienkiewicza (10 KB) Oblęgorek powitał nas trochę smutno, a co najgorsze na żadnym kierunkowskazie nie ma słowa o muzeum Henryka Sienkiewicza. Ale dzielnie, intuicyjnie dotarliśmy (piękną aleją lipową) do dworku Sienkiewicza, podarowanym przez miejscową ludność na 30-lecie twórczości pisarza. Muzeum jest zachwycające, aż żal, że tak mało ludzi je odwiedza. Zakupiliśmy sobie pamiątkową koszulkę (bo ulubionych kubków nie było) i wsiedliśmy na rowerki.

Minęliśmy Bobrzę, Ćmińsk Rządowy, Umer (ale nie Magdę) do Samsonowa. W Samsonowie (Staropolski Okręg Przemysłowy) dobrze zachowane i super opisane ruiny wielkiego pieca do wytopu żelaza.

Szybkie 4 km i naszym oczom ukazał się ogromny, stary, ale dostojny dąb Bartek (Bartków). Kilka zdjęć i dalsze "pedałowanie" w kierunku Zagnańska. Tutaj zjedliśmy po jagodziance i zadowoleni pognaliśmy dalej.

Obraliśmy kierunek na Belno - bardzo trudna trasa, za jedną górą pojawiała się kolejna i tak prawie bez końca. Ale udało się i spokojnie przez Czerwoną Górkę dotarliśmy do Suchedniowa, a stąd już blisko do przyjemnego ośrodka w Skarżysku-Kamiennej Rejów, przy Zalewie Rejowskim. Wieczorkiem odwiedziliśmy Muzeum Orła Białego i wskoczyliśmy do ciepłej pościeli.

Dzień V: Skarżysko-Kamienna - Białobrzegi (107 km)

Przez Łazy docieramy do Szydłowca. Ładne, stylowe miasteczko z przepięknym kościółkiem gotyckim, ratuszem i zamkiem na wysepce. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy przez Ziomaki, Wawrzyszów, Przytyk, Bukówno do Białobrzegów. Trasa przyjemniutka, już typowo nizinny teren, a w takich warunkach 100 km to pestka.

Dzień VI: Białobrzegi - Pruszków (85 km)

I już ostatni dzień naszej wyprawy. Bocznymi drogami przemykamy w kierunku Warszawy: Tarczyn, Nadarzyn i Pruszków. Mało ciekawa, od strony turystycznej, trasa i jeszcze na koniec przed Tarczynem natknęliśmy się na ścianę deszczu. Przemoczeni do suchej nitki dotarliśmy do domu.

Przerzutki rozregulowane, nogi zmęczone, ale uśmiech na twarzy. Super wyprawa, 400 km w nogach, a ile ciekawych miejsc zaliczonych... no i te jagodzianki.


Copyright © 2000 by Anna Klisowska (annazuzanna@ahoj.pl) 2000
Przejrzał i zamieścił Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    3.09.00 19:27