Według wszelkich danych Małopolska wyrasta na Mekkę polskiego kolarstwa. To po naszych drogach i bezdrożach jeździ najwięcej cyklistów, w pocie czoła eksploatując i tak mocno nadwyrężone małopolskie trakty. Podobno tutaj są najpiękniejsze. Z myślą o tym tłumie rowerzystów opracowaliśmy specjalny słownik. W regionie gdzie niemal każdy ma rower i czasami na niego wsiada, przyda się minimum wiedzy teoretycznej. Słowniczek można wyciąć i zabrać na najbliższą wycieczkę.
Szlaki rowerowe - nowość. Maleńkie znaki-kolarzyki malowane na
drzewach w atrakcyjnym terenie, dla ułatwienia górskim kolarzom
znalezienia właściwej drogi. Aby przejechać szlak rowerowy trzeba
posiadać: a) rower górski (patrz rower górski), b) kondycję
(patrz kondycja). Posiadaczy tych dwóch rzeczy jednocześnie jest bardzo
niewielu, dzięki czemu szlaki rowerowe są mniej zatłoczone niż ten
prowadzący na Mount Everest.
Ścieżki rowerowe - abstrakcja, podobnie jak autostrady, znane głównie
z telewizji i zagranicznych podróży. W Krakowie jedyna ścieżka służy
do parkowania samochodów i wyprowadzania psów na spacery.
Pies - najwierniejszy towarzysz kolarza. Jeśli akurat nie będzie miał
ochoty ugryźć, na pewno obszczeka. W miastach ulubionym wybiegiem dla
ras zaczepno-obronnych bez smyczy i kagańca są trasy rowerowe. O ile
przedstawiciele psiej arystokracji są zbyt dumni, by uganiać się za
rowerami, dla wiejskich kundli polowanie na kolarza stanowi atrakcyjny
przerywnik w monotonnym cwale wokół stodoły. Ambicja każe mu biec za
nami do ostatniej miedzy, dlatego bez skrupułów możemy wzorem Lecha
Wałęsy, podać mu nogę na powitanie.
Pierwsza komunia - moment rozpoczęcia kariery kolarskiej przez
większość polskich dzieci. Pierwszy darowany rower w połączeniu z
pierwszym zegarkiem to idealny zestaw do organizowania wyścigów wokół
bloku. Długość kariery jest wprost proporcjonalna do ceny roweru
(patrz komunijny rower). Rekordziści potrafią jeździć od maja do
jesieni (patrz też maj).
Komunijny rower - ze względu na solidność wykonania nazywany też
komunistycznym. Powszechnie mylony z rowerem górskim. Najważniejszą
zaletą urządzenia darowanego chrześniakowi z okazji pierwszej komunii,
jest jego cena. Im niższa cena, tym niższa góra na jaką mamy szansę
nim wyjechać. Być może w supermarketach rowery te będą niebawem
dodawane do każdej zakupionej butelki coca-coli (patrz
pierwsza komunia).
Bidon - od samego bidonu ważniejsza jest jego zawartość. Pomysłowość
kolarzy jest nieograniczona, a menu toleruje zarówno zupę pomidorową z
makaronem, jak i regularnego drinka. Najczęściej jednak wlewa się tam
coś, co ma stanowić namiastkę środków dopingujących (patrz
wspomaganie).
Górski rower - wynalazek ostatnich lat, swoją konstrukcją
przystosowany do jazdy w trudnym terenie. Prawdziwych rowerów górskich
jest jednak niewiele (patrz komunijny rower). Im dalej od gór, tym
powszechniej rowerem górskim nazywane są wszelkie dwukółki z
przerzutką. Idąc tym tropem w głąb kraju zauważymy, że na Żuławach
Wiślanych górskim rowerem nazywa się rower wodny.
Kondycja - coś czego nie widać, nie słychać i nie czuć, a co pozwala
nam dostać się na najbardziej nawet stromą górę bez zsiadania z
roweru. Kondycja jest rzadkim zjawiskiem, którego doświadczają
nieliczni dzięki regularnemu, ciężkiemu treningowi. Pozostali mogą o
kondycji jedynie przeczytać w gazetach lub kupić ją sobie w aptece
albo sklepie spożywczym (patrz wspomaganie).
Koniec języka - najpewniejszy przewodnik po bezdrożach i nieznanym
terenie. Uwaga! Używając końca języka trzeba pamiętać, że tubylec
pijący piwo przed sklepem gdzieś na Podhalu posiada w życiu inne cele
strategiczne i odmienne od naszego poczucie humoru. Dlatego w trosce o
nasze zdrowie podpowie nam najgorszy wariant trasy. Absolutnie nie
należy go przekonywać go, że najlepsza jest dla nas droga najdłuższa,
pod górkę i bez asfaltu. Takimi dziwakami na rowerach mieszkańcy ziem
górskich straszą niegrzeczne dzieci.
Wspomaganie - coś, co bez wcześniejszego treningu pozwala nam wjechać
pod stromą górę. W wersji dla ubogich (zawodowcy mają swoich
wspomagacze) wspomaganiem może być Red Bull (wariant luksusowy) lub
syrop przeciwkaszlowy dostępny w aptece za jedyne 3 zł 50 gr.
Wspomagania potrzebują głównie ambitni (patrz ambicja), a nie
posiadający kondycji (patrz kondycja).
Jedzenie - panuje ludowe przekonanie, iż aby mieć siłę do jazdy,
trzeba "sobie pojeść". Najlepszy ma być do tego schabowy z ziemniakami
lub inne dania treściwe. Praktyka dowodzi jednak, iż połknięcie
takiego menu tuż przed wyruszeniem w drogę sprawi, że już po
pierwszych kilometrach na samo wspomnienie jedzenia zrobi nam się ...
Słynny Zenon Jaskuła mawiał, że przed trudnym górskim treningiem
najlepiej zjeść na obiad jogurt. Trudno być jednak kulinarną wyrocznią
w kraju golonki.
Maj - miesiąc rowerów, bowiem: a) startuje Wyścig Pokoju, b) (patrz
pierwsza komunia).
Kask - burżuazyjny i imperialistyczny wynalazek, przez twardogłowych
traktowany jako dziwactwo zarezerwowane dla mięczaków jeżdżących po
ruchliwych szosach Unii Europejskiej. Kask, podobnie jak głowa, jest
przedmiotem jednorazowego użytku. Po każdym wypadku należy go wymienić
na nowy.
Doping - niesłusznie mylony ze sztucznym wzmacnianiem organizmu
(patrz wspomaganie). Doping w kolarstwie to
głośny krzyk widzów zgromadzonych wzdłuż trasy przejazdu, np.
"szybciej dajesz" (w wersji obcojęzycznej może być "allez" lub "dawaj
rebiata").
Autor słowniczka: Wojciech Molendowicz.
Gazeta Krakowska, 10-11 czerwca 2000, nr 135, s. 16.
![]() |
Copyright © 2000 by Gazeta Krakowska Znalazł i podesłał Łukasz Zieliński (zieluk@cyklon.chemia.pk.edu.pl) |
13.06.00 00:17 |