Milicjanci na bocianach

Traktory, konie i rowery - to niekonwencjonalne wyposażenie białoruskiej milicji

Pomalowane na biało-niebiesko ciągniki marki MTZ (Minski Traktorny Zawod), kierowane przez funkcjonariuszy drogówki, nikogo w Mińsku już nie szokują. Pełnią funkcję lawet - ściągają na milicyjne parkingi źle zaparkowane samochody. Brygady traktorowe działają, choć niedawno sąd konstytucyjny orzekł, iż przymusowa wywózka aut jest sprzeczna z prawem i zarekomendował zawieszenie działalności tzw. grup ewakuacyjnych.

Rok temu podjęto próbę wprowadzenia milicyjnych patroli konnych. Niestety - zabrakło pieniędzy na owies i siano. Dziś brzegi przepływającej przez stolicę malowniczej rzeki Świsłocz przemierza raptem trzech konnych milicjantów.

Ostatnio kolorytu dopełnili mundurowi rowerzyści. Poniekąd z przymusu. Okazało się bowiem, że mińskie Zakłady Rowerowe nie miały pieniędzy, żeby opłacić podatek od bezpieczeństwa na drogach. W zamian kierownictwo zakładów zaproponowało stołecznemu magistratowi barter - 10 rowerów Busieł (Bocian).

Mińskie władze przystały na warunki. Milicjanci na bocianach patrolują głównie parki (Mińsk jest uważany za najbardziej zieloną stolicę republik b. ZSRR).

Z nowych obowiązków najmniej zadowoleni są sami milicjanci. Poza rowerami nie dano im specjalnego ekwipunku. Skarżą się więc, że nogawki mundurowych spodni wkręcają się im w łańcuch, a służbowe teczki spadają z bagażników. A jak jeszcze, trzymając kierownicę, pilnować reszty wyposażenia - pistoletu, pojemnika z gazem, zapasowego magazynku, pałki, kajdanków, krótkofalówki i latarki? Funkcjonariusze nie dostali też instrukcji, co zrobić np. z zatrzymanym chuliganem. Przykuć go do bagażnika?

Milicjanci mają też inne kłopoty - na samym początku służby ukradziono im od razu dwa rowery. - A co będzie dalej? - martwi się jeden z mundurowych kolarzy. - No dobra, latem na rowerach... A zimą co - na nartach?

W magistracie pomysł się jednak spodobał - urzędnicy chcą przesadzić na rowery wszystkich dzielnicowych. To ambitny zamiar - Mińsk ma z grubsza tylu mieszkańców, co Warszawa, a terytorialnie jest jeszcze większy.

Rowerowe patrole spotkały się jednak z sympatią mieszkańców stolicy. Zwłaszcza starszych i pochodzących z zachodu kraju. Ci pamiętają jeszcze funkcjonariuszy polskiego Korpusu Obrony Pogranicza jeżdżących na welocypedach po leśnych przecinkach. Do dziś można tu usłyszeć docinki komentujące nasze przystąpienie do NATO: - Ot, Wojsko Polskie na rowerach...

Wszystko wskazuje jednak na to, że patrole rowerowe mają w Mińsku poważne perspektywy.

Korespondencja Cezarego Golińskiego z Mińska, Gazeta Wyborcza, 25 sierpnia 2000, s. 14.


Copyright © 2000 by Gazeta Wyborcza
Zoceerował Qba "jamala" Larysz (jamala@krakow.home.pl)
    28.08.00 23:03