Pasjonat rowerowania

Byłem i widziałem

Z cyklu "Człowiek tygodnia"

Marian Balicki, lublinianin, z wykształcenia technik kolejowy (kilkanaście lat za sterami parowozu) dzięki pracy na zmiany - jest obecnie ochroniarzem w banku - ma sporo czasu. Od jedenastu lat uprawia turystykę rowerową.

Przejechał Polskę wzdłuż i wszerz. Na liczniku ma sto tysięcy kilometrów. Bakcyla, jak mówi, złapał od kolegi. A dlaczego nie ja? - pomyślał Marian Balicki, słuchając jego relacji z podróży rowerowej do Częstochowy. Potem sam w pięć dni przemierzył tę trasę. I tak się zaczęło.

Ubiegły rok - 17 tys. kilometrów. Był m.in. w Gnieźnie, Zielonej Górze, Licheniu. W tym roku zamierza pobić ubiegłoroczny rekord i wyjeździć 20 tysięcy. Trasa Lublin - Olsztyn (415 km) zajęła mu prawie 16 godz. Jechał z krótkimi przerwami, a kolega Krzysztof Janecki, również rowerowy hobbysta przywitał go jak zwycięzcę maratonu. Po co to szaleństwo? Marian Balicki twierdzi, że trzeba sobie w życiu wysoko stawiać poprzeczkę.

Przed ośmiu laty wybrał się w podróż dookoła Polski. W trzy tygodnie przemierzył 3700 km, wychodziło po 150 km na dzień. A jak leje? Odpowiednie ubranie chroni przed zimnem, więc nie zsiada ze swojego poczciwego staruszka (rower też ma 11 lat) nawet w deszcz. Rower hartuje.

- To są wyzwania dla mnie - mówi pan Marian. - Jestem solistą, mam dużo czasu, więc chcę go jakoś mądrze spędzić. Z roweru widzę o wiele więcej niż pasażerowie samochodu. Zwiedzam najpiękniejsze polskie zabytki. Nie ruszam się bez aparatu fotograficznego. Koledzy życzliwie dogadują, ze mam hopla, ale zawsze z zainteresowaniem oglądają moje zdjęcia. To jest dokumentacja moich podróży. Ja tam byłem i widziałem.

Poznaje różne regiony kraju, rozmawia z ludźmi, woli noclegi w schroniskach, bo ludzie dziś boją się wpuszczać obcych pod swój dach.

Podziwia stare zamki. W czasie tegorocznego urlopu był w Puszczykowie, w muzeum Arkadego Fiedlera, którego książkami zaczytywał się w dzieciństwie. Oglądał podróżnicze trofea. Od syna pisarza dostał jeden z podróżniczych rarytasów wraz z dedykacją. We Fromborku zdążył na koncert organowy w katedrze, w Warszawie delektował się zbiorami Muzeum Narodowego. Po wyprawie do stolicy zrobił na pamiątkę zdjęcie licznika. Wybił równo 404,08 km, a cała podróż ze zwiedzaniem trwała jeden dzień.

Wozi ze sobą łatki, dętki, klucze (na szczęście wystarczy jeden, żeby rozebrać cały wehikuł). Oprócz tego mapy samochodowe. Za uprawianie turystyki rowerowej Marian Balicki otrzymał Srebrnego Kota oraz odznakę Kolarz Pielgrzym.

Nie boi się samochodowej dżungli, nie obraża go, gdy jakiś tłusty dziecięcy paluszek zza szyby stuka się na jego widok w główkę.

- Każdy ma jakiś sposób na życie - mówi z wyrozumiałością pan Marian.

W ubiegłym roku skończył sezon w grudniu. ale już 3 stycznia nie wytrzymał i wybrał się rowerem do Kazimierza.

(ec), Kurier Lubelski, 18 września 2000 r.


Nadesłał Jan Cytawa (cytawa@tytan.umcs.lublin.pl) 2000     27.09.00 21:34