24 Godziny Adrenaliny

Oryginalny tekst angielski (www.mtbr.com)

"24 Godziny Adrenaliny" odbyły się w Laguna Seca Recreation Area w Kalifornii, 13 i 14 czerwca 1998. Ten drużynowy wyścig rowerów górskich zaczął się w sobotę w południe i skończył w niedzielę o tej samej godzinie. Wystartowało około 40 drużyn 2-, 4-, 5- lub 6-10-osobowych, i 18 nas, czyli jadących cały wyścig solo (w tym 2 kobiety).

Te wyścigi zawsze zaczynają się startem typu Lemans, co oznacza, że zanim zaczniemy jechać musimy - wszyscy jednocześnie - przebiec krótką trasę do naszych rowerów. Następnie rozpoczęliśmy pierwsze okrążenie wyścigu. Trasa w Lagunie miała ponad 11 mil (prawie 18 km) długości, w tym około 1335 stóp (400 metrów) podjazdów (według mojego wysokościomierza), głównie na środkowej zębatce. Zaczynała się kilkoma krótkimi i stromymi pagórkami, w górę i w dół, po których następował długi, spadzisty, dość szybki, wąski zjazd. Następny podjazd prowadził głównie poziomicą wokół terenu zwanego przez zawodników "hurl hill". Był to około 400-metrowy stromy stok na pierwszej zębatce, po którym na szczęście następowała ponad kilometrowa szybka droga. Ten odcinek był świetnym miejscem, żeby zjeść, porozciągać się i napić przed wkroczeniem na szybki singletrack z wieloma zakrętami i wstrząsami.

Na trasie było wiele szybkich wąskich zjazdów, które były wymagające i bardzo ciężkie, z powodu podeszczowych kolein i innych wodnych zniszczeń. Ostatni z nich wywalał cię na początek czegoś, co nazwano "harówą" - podjazd długości 4 km, doprowadzający niecały kilometr przed metę. Następnie musieliśmy przebiec przez most "Bosch bridge", który przecinał trasę wyścigów samochodowych i motorowych, i zjechać w dół schodami na drugą stronę na szybką "paradę" przez teren boksów, a dalej przez miejsce startu/mety i ponownie przez "Bosch bridge", by zacząć następną rundę. Każde okrążenie zajmowało około godzinę - godzinę dwadzieścia, i podczas przejazdów przez boksy braliśmy więcej wody i jedzenia na drogę i ruszaliśmy dalej w trasę.

Okay, a teraz o samym wyścigu... Na starcie było 5 czy 6 pojedynczych zawodników, którzy poszli OSTRO, to znaczy szybko! Skończyli swoje pierwsze okrążenie jakieś 8-10 minut przede mną, i przez pierwsze 8 godzin wciąż wykręcali okrążenia poniżej jednej godziny. Ja konsekwentnie kończyłem okrążenia w godzinę i 10 minut, i kilku z tych szybkich zawodników bardzo się do mnie zbliżyło. Kiedy zaczęliśmy nocne okrążenia zauważyłem, że ci szybcy faceci jeden po drugim wysiadali i szli spać. Ja cały czas robiłem krążenia przez noc, nie zatrzymując się w boksach na więcej niż pięć minut. Miałem jedno ciężkie okrążenie, gdzie myślałem, że zasnę na każdym podjeździe, cucąc się na zjazdach chłodnymi powiewami powietrza. W trakcie nocnych okrążeń wydawało się, że jest tylko kilku zawodników, było wiele okrążeń, gdzie nie mijałem nikogo, ani nie byłem przez nikogo wyprzedzany. Około 4.30 czy 5 rano dowiedziałem się, że przesunąłem się na drugą pozycję. Pierwszy zawodnik był 40 minut przede mną, i jechał równo, a trzeci miał podobną stratę, tyle że do mnie, i również jechał równo. W boksie wziąłem kilka kęsów makaronu i trochę pieczywa czosnkowego, i wróciłem na trasę. Przy wyjeździe Shannon powiedziała mi: "Trzymaj tak dalej. Nie musisz jechać superszybko, po prostu tak trzymaj i utrzymasz swoje miejsce". Próbowałem usłuchać tej rady, ponieważ wydawała się rozsądna, a także dlatego, że nie miałem za dużo energii by jechać "superszybko".

Przy końcu tego okrążenia Pat Norwil (lider) zdublował mnie u podnóża "harówy". To znaczyło, że straciłem ponad 30 minut na tym jednym okrążeniu! Czułem się naprawdę słabo, ale nie wiedziałem, że jadę aż tak wolno. Rzeczywiście, przespacerowałem większość harówy, która wcześniej była dla mnie podjazdem do przejechania na środkowej zębatce. Mój żołądek ledwo żył i nie mogłem niczego jeść. Czułem się, jakbym miał ogromny kawał cementu (tak naprawdę był to chleb i makaron) tkwiący w jelitach. Próbowałem popić wodą, w nadziei, że przesunie ten cement, ale tylko mnie to nadęło. Trzy razy chciałem wymiotować, wkładałem palec do gardła, ale tylko wydałem kilka jęków. Przeszedłem cały podjazd. Dotarłem do boksów i położyłem się. Masażystka z ekipy Pata Norwila, Elaine, pracowała nad moim żołądkiem dobre 45 minut. Wszyscy pytali, czy czuję się dobrze, i zachęcali, bym zebrał się w sobie i wrócił na trasę. Shannon dała mi świeże buty i skarpety, a także wodę i czyste Oakleye, i wróciłem na trasę po ponad godzinie. Mój żołądek był daleki od normy, ale nie mogłem znieść myśli, że wszystkie moje starania pójdą na marne. Zrobiłem jeszcze dwa okrążenia i zakończyłem moje osiemnaste o 12.30 w niedzielę. Okazało się że byłem 8 minut za Daną Bradshaw, więc skończyłem na trzecim miejscu. Pat Norwil utrzymał się na pierwszym, a Niemiec Hermann Adam przybył jakieś 30 minut za mną, jako czwarty. Więc co się stało z tamtymi "szybkimi facetami"? Najszybszy z nich był pełne dwa okrążenia z tyłu. Słyszałem, że spało się im całkiem nieźle...

Teraz trochę liczb: przejechałem 198 mil (319 km) i ponad 24,000 stóp (ponad 7 km) podjazdów. Moje prawe kolano boli nieco mocniej niż lewe i właściwie nie wiem dlaczego. Przeszedłem lub przebiegłem schody Bosch Bridge 36 razy, i przejechałem te same schody także 36 razy, co daje jakieś 900 schodów w każdą stronę. Pochłonąłem jakieś 2 tuziny batonów Clif Bar, 3 czy 4 Clif Shoty, kilka litrów Tanga i XL1, kęs supertajnego paliwa odrzutowego (Shannon zaprzysięgła dotrzymać tej tajemnicy), i wreszcie strasznie słony makaron i pieczywo czosnkowe. Garść dziecięcych witamin do żucia i Tums dorzucone w słusznej ilości, i wychodzi z tego... no, w każdym razie bardzo wiele kalorii.

Na pochwały zasłużyli moi sponsorzy: Marin Mountain Bikes, amortyzatory RST, manetki, klamki i przerzutki Grip Shift, obręcze Sun, Control Tech (mostki, kierownice, sztyce, zamykacze), i Fox Shox. Dzięki dla: White Lightning za oliwki, Oakley'a za ochronę oczu, kasków Cratoni, ubrań Cantina, butów Lake, Ultimate Direction za Torsopaki i Gelflaski (hmm??), i dla gości z MTBR.com za doskonałą organizację.

To tyle o wyścigu. Mam nadzieję, że podobało ci się to opowiadanie.

Autor: Mike Curiak, trzecie miejsce w kategorii Solo Pro (jazda pojedyncza).


Znalazł i przetłumaczył Alfer (alfer@mp.pl) - sierpień 1998
Zamieścił Szymon "Zbooy" Madej (ysmadej@cyf-kr.edu.pl)
    13.12.99 22:58